1. Wstęp: Dzień, który przypomina o rzeczach, których nie widać.
Ten dzień nie świeci się w kalendarzu na czerwono. Nie ma
balonów, fajerwerków, ani okolicznościowych ciastek w kształcie symbolu
dostępności. A jednak to jeden z ważniejszych dni – bo przypomina o czymś, co
łatwo przeoczyć: o relacjach. O tym, co dzieje się między słowami, między
spojrzeniem a ciszą. O drobnych gestach, które mają siłę większą niż niejeden
manifest.
Dlaczego nie chodzi tylko o prawa, ale o relacje.
To nie jest tylko dzień walki o prawa – choć prawa są ważne.
To też dzień, który mówi o bliskości. O tym, czy potrafimy być razem – nie
tylko wtedy, gdy trzeba pomóc, ale też wtedy, gdy trzeba po prostu... być.
Czasem wystarczy minuta rozmowy, jedno zdanie bez „czy sobie poradzisz?”, jedno
miejsce przy stole zostawione nie dlatego, że trzeba, tylko dlatego, że ktoś
pomyślał.
Skąd ten temat? Z codziennych sytuacji, które zostają w
sercu.
Temat tego tekstu nie wziął się z książki czy raportu.
Przyszedł z codzienności. Z tych sytuacji, które zostają na długo – jak czyjeś
ciche „dziękuję” wyszeptane w tramwaju, albo wzrok spuszczony w podłogę, kiedy
właśnie najbardziej potrzebowałam kontaktu.
Co to znaczy „czuć się zauważonym” – nie na scenie, tylko
obok kogoś.
„Czuć się zauważonym” – to nie znaczy być bohaterem dnia,
ani osobą, o której się mówi w podcaście. To znaczy wiedzieć, że ktoś widzi
mnie tu i teraz. Nie przez
pryzmat mojej niepełnosprawności, nie jako „inspirację” czy „wyzwanie do
pokonania”. Po prostu – jako osobę.
2. Kiedy brak
spojrzenia boli bardziej niż słowa.
Jak to jest, gdy ktoś mówi o mnie, a nie do mnie.
Nie zawsze boli to, co ktoś powie. Czasem boli to, czego nie powie. Albo że nie spojrzy. Albo
że w rozmowie ze mną zwraca się do osoby obok, tak jakby mnie tam nie było.
Jakby niewidzialność była częścią mojego stanu zdrowia.
Pamiętam spotkanie w urzędzie. Chciałam zadać proste pytanie
– o termin. Pracownik spojrzał... ale nie na mnie. Od razu do osoby, która mi
towarzyszyła: „A pani wie, czego ona potrzebuje?” – powiedział. Jakby mój głos
był za cichy, albo za mało kompetentny. Jakby pytanie zadane przeze mnie miało
mniejszą wagę.
O milczeniu, które potrafi krzyczeć brakiem obecności.
Milczenie potrafi krzyczeć. Naprawdę. To nie jest cisza
komfortu, to jest cisza, która zostawia ślad. Jak echo: „nie jesteś tu mile
widziana”. To nie trzeba wcale wielkich słów, by człowiek poczuł się nie na
miejscu.
Dlaczego pytanie „czy pani sobie poradzi?” bywa jak zimny
prysznic.
Pytanie „czy pani sobie poradzi?” – wypowiedziane w dobrej
wierze – bywa jak zimny prysznic. Bo ono zakłada, że domyślnie nie poradzę sobie. Że trzeba będzie
interweniować, oceniać, poprawiać. Czasem wolałabym usłyszeć: „Czego pani
potrzebuje?” – bo wtedy rozmowa zaczyna się od zaufania, nie od wątpliwości.
3. Dzień Walki z
Dyskryminacją – święto czy przypomnienie?
Czy to święto? Dla mnie – bardziej przypomnienie. Taki
dzień, który delikatnie, ale stanowczo mówi: „Hej, spójrzmy sobie w oczy.
Zobaczmy się naprawdę.”
Nie szukam wyjątkowego traktowania, tylko zwykłej obecności.
Nie szukam wyjątkowego traktowania. Nie chcę orderu za każdy
dzień życia z niepełnosprawnością. Chcę, żeby moje bycie w świecie było tak
zwyczajne, jak czyjeś inne buty. Chcę, żeby ktoś zaprosił mnie do rozmowy, nie
tylko wtedy, gdy temat jest „około niepełno sprawnościowy”. Tylko dlatego, że
mam coś do powiedzenia.
Dlaczego ten dzień bywa trudny, ale potrzebny.
Ten dzień bywa trudny, bo zderza się z realiami. Z tym, co
mnie boli. Z tym, co się nie zmienia od lat. Ale też jest potrzebny. Bo pozwala
mówić głośno o tym, co zwykle jest szeptem. I może dzięki temu ktoś się
zatrzyma. Zapyta. Usłyszy.
Co by było, gdybyśmy „świętowali” empatię codziennie.
Czasem marzy mi się, żebyśmy „świętowali” empatię
codziennie. Nie tylko 5 maja. Żeby to nie był wyjątek, ale nawyk. Jak mycie rąk
czy pytanie „co słychać?”.
4. Małe gesty, które
mają wielką siłę.
Ktoś zostawił mi miejsce przy stole – bez słowa, bez
tłumaczenia.
Ktoś zostawił mi miejsce przy stole. Bez słowa, bez
patrzenia, bez tłumaczenia. Po prostu przesunął krzesło i spojrzał z ciepłem. I
to było jak zaproszenie. Nie jako obowiązek – tylko jako chęć bycia razem.
Uśmiech, którego nie widzę, ale czuję całym sobą.
Uśmiechu czasem nie widzę – bo nie zawsze kontakt wzrokowy
jest możliwy. Ale czuję go całym sobą. W tonie głosu, w gestach, w pauzach.
Czułość może być cicha, ale jej nie da się pomylić z niczym innym.
Gdy ktoś mówi: „Chodź z nami”, nie „jeśli chcesz, możesz”
Najbardziej zapamiętałam sytuację, kiedy ktoś powiedział:
„Chodź z nami” – a nie „jeśli chcesz, możesz się dołączyć”. Niby to samo, ale
różnica ogromna. W tym pierwszym zdaniu jestem częścią. W drugim – dodatkiem, który może, ale nie musi. A
przecież każdy chce być z kimś,
a nie obok kogoś.
5. Czułość
codzienna, której nie da się zaplanować.
Gdy ktoś zapamiętał, jak lubię herbatę.
Gdy ktoś zapamiętał, jaką herbatę lubię – i przyniósł ją bez
pytania. Zielona, z cytryną. Mała rzecz? Tak. Ale ja poczułam się wtedy jak
ktoś ważny. Ktoś, o kim się pamięta.
SMS o treści: „Myślę o Tobie” o godzinie, kiedy najbardziej
tego potrzebuję.
Inna chwila – SMS: „Myślę o Tobie” – dokładnie o tej
godzinie, kiedy najbardziej tego potrzebowałam. Nikt nie wiedział. Nie pisałam
o tym w sieci. Ale ktoś czuł. I
to było jak niewidzialny dotyk – miękki, ciepły, obecny.
Zaproszenie do rozmowy – nie z litości, tylko z ciekawości.
Zaproszenie do rozmowy, nie z litości, tylko z ciekawości –
to jedno z najpiękniejszych zaproszeń, jakie można dostać. Bo to oznacza, że
ktoś chce mnie poznać, a nie zrozumieć, by naprawić. To ogromna
różnica.
6. Co można zrobić,
by ktoś poczuł się naprawdę widziany.
Słuchać bez poprawiania, pytać bez oceniania.
Nie musisz znać odpowiedzi. Wystarczy, że słuchasz. Nie poprawiasz, nie dopowiadasz,
nie zakładasz. Po prostu jesteś i słyszysz.
Nie zakładać, że wiem lepiej – ale zapytać: „co Ci pasuje?”
Pytanie: „co Ci pasuje?” ma w sobie więcej szacunku niż cały
regulamin wydarzenia. Bo daje wybór. Daje sprawczość. Nie zakłada, że ktoś wie
lepiej.
Mieć odwagę być obok – nawet jeśli nie wiemy, co powiedzieć.
Mieć odwagę być obok, nawet jeśli nie wiemy, co powiedzieć –
to jest czułość w najczystszej postaci. Bo nie chodzi o to, by zawsze wiedzieć. Czasem wystarczy być
i nie uciekać. Nie udawać, że nie widzisz. Nie traktować inności jak wyzwania –
tylko jak coś, co można wspólnie oswoić.
7. Zakończenie: Mały
gest zostaje długo.
To nie wielkie słowa, tylko cicha obecność zmieniają świat.
To nie wielkie słowa zmieniają świat. To cicha obecność.
Zostawiona wiadomość. Ktoś, kto nie musiał, ale chciał. Ktoś, kto zobaczył,
zanim musiał zostać poproszony.
Czasem najważniejsze to dać komuś przestrzeń i uwagę.
Czasem najważniejsze, co możemy komuś dać, to przestrzeń i
uwagę. To powiedzenie: „Nie wiem, jak to jest, ale chcę się dowiedzieć. Chcę
być tu z Tobą.”
Moje życzenie na ten dzień: miejmy dla siebie czułość, a nie
tylko tolerancję.
Na ten dzień – i każdy inny – mam jedno życzenie: miejmy dla siebie czułość, nie tylko
tolerancję. Tolerancja mówi: „Masz prawo tu być.” Czułość mówi: „Cieszę
się, że jesteś.”
A Ty? Jaki
gest sprawił, że poczułeś się zauważony? Co zrobił ktoś, co pamiętasz do dziś?
Może to był uśmiech, który przyszedł w odpowiednim momencie. A może miejsce
przy stole. Albo zwykłe „Cześć, jak się masz?” – powiedziane z serca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz