Światowy Dzień Środowiska i moje pytanie: Jak dbać o planetę, kiedy nie widzisz, ale czujesz jej obecność wszędzie?
Czy trzeba widzieć świat, żeby chcieć go chronić?
Są osoby, które muszą widzieć świat, żeby uwierzyć. Ja wierzę odwrotnie czuć to znaczy rozumieć. Nie widzę świata tak jak większość, ale to nie znaczy, że go nie doświadczam. Wręcz przeciwnie każdego dnia czuję jego obecność bliżej, intensywniej. I właśnie dlatego Światowy Dzień Środowiska jest też moim świętem.
Bo chociaż nie zobaczę zieleni drzew ani błękitu nieba , to wiem, że one są. Bo czuję je inaczej na przykład nosem, uszami, dłońmi, oddechem. „Widzieć inaczej” – dla mnie to znaczy przeżywać świat wszystkimi pozostałymi zmysłami. To też odpowiedzialność, bo skoro czuję, że coś się zmienia, mam wpływ. A jeśli mam wpływ, to mogę dbać. Nie trzeba widzieć planety, żeby ją kochać. Wystarczy czuć, że się na niej żyje.
Zamiast patrzeć – słucham, wącham, dotykam
Natura mówi do mnie nie obrazem, ale dźwiękiem, zapachem i dotykiem. Uwielbiam szum drzew na wietrze, gdy liście tańczą jakby w jakimś sekretnym rytmie. Śpiew ptaków o poranku to dla mnie jak muzyka nadziei. Kiedy pada deszcz, czuję ten specyficzny zapach mokrej ziemi ciężki, chłodny, prawdziwy. Pachnie jak powietrze w ruchu.
Często chodzę boso po trawie w ogrodzie. Każde źdźbło to inna faktura miękka, ostra, mokra lub sucha. To jest moja forma kontaktu z przyrodą. Kiedy oddycham głęboko, wiem, że powietrze jest czyste albo zanieczyszczone to da się wyczuć, szczególnie w mieście.
Czasem czuję, że coś się zmienia. Że powietrze stało się cięższe, cisza głośniejsza, ptaki jakby mniej radosne. Nie muszę widzieć śmieci w lesie, żeby wiedzieć, że są. Wystarczy, że usłyszę, jak chrupią pod butem coś, co nie powinno tam być.
Jak dbam o środowisko na co dzień, nie widząc śmieci
Ktoś może zapytać: „Jak możesz być eko, skoro nie widzisz, co trzeba posprzątać?” Dla mnie dbanie o środowisko zaczyna się nie na zewnątrz, ale w kuchni. Na przykład przy gotowaniu. Staram się nie marnować jedzenia, planować posiłki i zużywać wszystko, co mam w lodówce. To mały krok, ale ważny.
Segreguję śmieci dzięki prostym trikom. Używam dotykowych oznaczeń na pojemnikach wypukłe naklejki, różne faktury taśm. Mam też opisane opakowania za pomocą specjalnych czytników lub po prostu zapamiętuję, które dźwięki wydają dane produkty. To działa i nie wymaga wzroku.
Uczę się też kupować mniej plastiku. Na przykład, gdy jem ciastka dr Gerard, wybieram te w prostych opakowaniach, które łatwo posegregować. Małe rzeczy? Tak. Ale codzienna uważność to właśnie mój sposób na ekologię.
Ciastko z troską – czy dr Gerard może być eko?
W moim świecie zmysłów każda decyzja coś znaczy. Nawet ta, po jakie ciastko sięgam. Lubię marki, które budzą zaufanie nie tylko smakiem, ale i podejściem. Dr Gerard to dla mnie więcej niż słodycz to też gest: wiem, co wybieram, i wiem, że ta firma dba o jakość.
Opakowanie poznaję po dźwięku folii, po sposobie, w jaki się otwiera, po fakturze. I nigdy nie wyrzucam go byle gdzie. Mam swoje systemy – worki, pudełka, opisy. Dzięki temu słodka chwila z ciastkiem nie kończy się wyrzutem sumienia. To przyjemność, która nie szkodzi planecie.
Czy niewidomi mogą być ekologiczni? Tak – i to bardziej, niż się wydaje
Nie mam potrzeby kupować rzeczy „dla oka”. Nie gonię za nowymi kolorami, modami, ozdobami. Dla mnie ważne jest, czy coś działa, czy jest trwałe, wygodne, potrzebne. To się samo w sobie staje ekologiczne – mniej rzeczy, mniej śmieci.
Rzadko wymieniam rzeczy tylko dlatego, że są stare. Używam ich do końca, dopóki działają i spełniają swoją rolę. Nawet jeśli mają przetarcia czy drobne wady dla mnie liczy się funkcja, nie wygląd. To jest mój zmysłowy minimalizm.
Codzienna uważność, planowanie, niewyrzucanie pochopnie to wszystko tworzy styl życia, który szanuje planetę. Bez wielkich słów, bez hasztagów. Po prostu – w rytmie serca i zmysłów.
Dlaczego dbanie o przyrodę to nie trend, ale wybór sercem
Mam wrażenie, że dla wielu ekologia to dziś moda – styl życia na pokaz. Dla mnie to coś więcej. To odpowiedź na obecność świata wokół mnie. Środowisko nie jest czymś „na zewnątrz”. Ono mnie otacza, oddycha razem ze mną.
Moja wrażliwość bez wzroku daje mi coś cennego – odpowiedzialność zmysłów. Czuję, kiedy coś jest nie tak. Słyszę ciszę w miejscu, gdzie dawniej był śpiew. Czuję powietrze cięższe od spalin. Dotykam liści i wiem, że schną za wcześnie. To są sygnały, których nie da się zignorować.
Dobre nawyki nie wymagają wzroku. Wymagają tylko intencji. A ta bierze się z serca.
W Światowy Dzień Środowiska chcę powiedzieć jedno: każdy z nas ma coś, co może dać planecie. Ja mam swoją wrażliwość, swoje zmysły, swoją codzienność. I choć nie widzę świata, to czuję go całą sobą. To wystarczy, żeby go chronić.
Chciałabym, żeby każdy niewidomy czy widzący – odnalazł swój sposób troski. Nie trzeba zmieniać wszystkiego od razu. Wystarczy zacząć od siebie. Od wyboru w sklepie, od segregacji śmieci, od poszanowania rzeczy, które mamy.
I tak można jeść ciastko i mieć planetę. Pod warunkiem, że to ciastko nie zostawia po sobie śladu większego niż nasza troska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz