Zastanawiacie się, o co chodzi temu kolesiowi? Przecież teraz można kupić więcej i lepszych ciast i ciastek niż za czasów naszych Babć. Ale czy tak jest naprawdę? Czy te „gotowe” ciasta są lepsze i zdrowsze niż te, które robiły nasze Seniorki?
Mam nadzieję,
że pisząc o składnikach, naczyniach, sekretach, które towarzyszyły wyrabianiu
ciastek przed laty, skłonię Was do refleksji. Może będę miał wpływ na zmianę
decyzji.
Tak jak moja
Babcia, w mojej kuchni stawiam na naturalność. Wszystkie produkty do
ciasta muszą być ekologiczne (po naszemu jaja i mleko musi być wiejskie).
Dużą wagę
przykładam do jaj, nie dopuszczam do ciasta jaj „sklepowych”, mimo że są takiej
samej wielkości, koloru i wyglądają jak namalowane. Po rozbiciu takiego
jajeczka, odczuwamy nieprzyjemny zapach (paszy) a żółtko wygląda jakby kura
była karmiona burakami i marchwią. W mojej kuchni panują jaja kur chodzących po
wiejskim podwórku. Mimo, że nie są identyczne a żółtko jest bardziej lub mniej
żółte, to smak i brak zapachu świadczy o ich przydatności. Tylko skorupkę czasem
trudno obrać (to temat na innego bloga).
Drugą
rzeczą, na którą zwracam uwagę jest, aby składniki były nieprzetwarzane, lub w
minimalnym stopniu przetworzone. Dlatego ciastka na moim stole nie są „z
paczki” tylko z własnoręcznie wyrobionego ciasta. Poza tym nie dodaję jaj w
proszku a do sernika dokładam gotowanego ziemniaka a nie skrobię ziemniaczaną. W
tym przypadku nie chodzi o oszczędność. Zwykła pyrka nadaje sernikowi idealną
wilgotność i sernik jest dłużej świeży. Nie trzeba dodawać żadnych konserwantów
czy spulchniaczy.
Kolejnym
plusem dla Babcinych wypieków jest sezonowość. Masowi producenci z
wyprzedzeniem ustalają plany produkcyjne. Nasze Babcie korzystały z tego, co
miały w ogrodzie. Można przypuszczać, że każdy w swoim ogródku ma to co lubi. A
różnorodność owoców oraz czas, kiedy dojrzewają powodują, że co dwa tygodnie
możemy piec inne ciastka i ciasta. Od wczesnych truskawek po późne maliny,
śliwki. W naszym domu nie możemy doczekać się ciast z truskawkami, następnie z
rabarbarem. Sezon zamykają ciastka francuskie z jabłkiem lub śliwkami. Jako
ciekawostkę dodam, że dr Gerard w swojej ofercie ma np. ciastka świąteczne.
Pisząc
o naszych Babciach, nie mogę zapomnieć o kontaktach międzyludzkich. Kiedyś było
nam bliżej do siebie. Ludzie się spotykali spontanicznie, bez wyraźnego powodu.
Wymieniano się doświadczeniami, często razem wykonywano różne prace. Jednego
dnia u siebie innego dnia u sąsiada. W naszych czasach, nie mamy czasu dla
najbliższych, brakuje nam chwili, aby odwiedzić Rodziców, Dziadków. Nasze
społeczeństwo opanowała gonitwa za pieniądzem, pracą, domem, samochodem.
W
pierwszej części pisałem o składnikach. Teraz przyszedł czas na odwieczny
dylemat, „użyć miksera czy wymieszać ręcznie”? Aby odpowiedzieć na to
pytanie, muszę zacząć od babcinej tezy, że kręcimy zawsze w tę samą stronę. To
prawda kręcąc w jedną stronę tworzymy wiązania białek glutenowych, które
zatrzymują powietrze (wtłaczamy powietrze). Kręcąc w obie strony niszczymy te
wiązania. Dlatego ręczne miksery nie są najlepszym wyjściem, ponieważ ich
łopatki kręcą się w przeciwnych kierunkach. W moim rodzinnym domu każdy sernik
ucierano w glinianej misie za pomocą drewnianej „pałki”. Lepszego sernika niż
mojej mamy jeszcze nie jadłem.
Możemy
wspomnieć o „osobistym dotyku”, każda Pani domu wie, kiedy jej ciastko
ma odpowiednią konsystencję, elastyczność. Ręcznie ugniatając ciasto drożdżowe
przekazujemy ciepło naszego ciała, naszą energię, uczucia. Po prostu wkładamy
serce w ciasto. Mechaniczne mieszadła to tylko fizyka, siła, przełożenie mocy
itd..
Jako ludzie wiemy,
kiedy ciasto jest dobrze wyrobione, czy odchodzi samodzielnie od ręki, czy jest
zbyt twarde w ugniataniu, czy jest odpowiednio elastyczne. Maszyna ma
zaprogramowany czas procesu. Jeżeli człowiek nie dopilnuje, nie sprawdzi to
maszyna wymiesza wszystko, co wpadnie do misy i pod mieszadło.
Pisząc
o tym, jak piekły nasze Babcie nie mogę zapomnieć o tajemnicach każdej
gospodyni. Jedną z nich jest świeżość składników oraz temperatura pokojowa,
którą powinny mieć. Kolejną są stare naczynia. W każdym domu musiała być
gliniana misa, drewniana stolnica, tradycyjne sito do przesiewania mąki a także
drewniane berło (pałka), drewniana łycha i ręczna trzepaczka. Do kompletu były
również kamionkowe garnki. Z własnego doświadczenia wiem, że przez kilkuletnie
ucierania sernika, berło się wyciera. Można zażartować, że jednym z tajemnych
składników są mikro drewienka z pałki.
Zawsze
dziwiła mnie precyzja, która charakteryzowała wypieki babcine. Nie miały
takich cudów technologii jak thermomix czy innych cudownych robotów kuchennych.
Kierowały się doświadczeniem swoich mam i swoim córkom przekazywały tą wiedzę. Nie
miały elektronicznych wag kuchennych, ilość składników odmierzały łyżkami,
szczyptami, kwartami. Jedynym kontrolerem jakości ciasta była ludzka dłoń i
kubki smakowe. Ręką sprawdzano, czy ciasto jest dość elastyczne, czy nie jest
zbyt lub za mało twarde. Gdy brakowało odrobinę soli, przypraw korzennych czy
innego dodatku, dodawały szczyptę a nie odmierzały dwa gramy składnika.
Pewnie
się zastanawiacie, czy tradycje przekształcają się w Nowoczesność? Mnie również
nurtuje to pytanie. Goniąc za pieniądzem zapomnieliśmy o tym jak lubiliśmy
babcine ciastka. Jak pachniało u babci w kuchni. Po latach wracamy myślami do swojego
dzieciństwa. W naszym domu chcemy dać nowe życie tradycyjnym wypiekom. Wiadomo nie
mamy pieców węglowych ani chłodnej komórki, gdzie składniki mogły być magazynowane,
większość z nas ma już piekarniki elektryczne, termoobiegi itd... Dlatego korzystając
z wiejskich składników zachęcamy nasze dzieci do współpracy. Pomagając sobie urządzeniami
elektrycznymi oraz tradycyjnymi misami, berłami, trzepaczkami. Inspiracji szukamy
w starych zeszytach z przepisami oraz w Internecie.
Dlatego
przed każdymi Świętami staramy się u Teściowej urządzić tradycyjne pieczenie
pierników i ciast. Dzięki temu możemy wymienić się doświadczeniami kulinarnymi,
oraz mamy powód, aby się spotkać. Rodzina się integruje. A niektórzy po prostu
przychodzą na ploteczki. Ciastka wychodzą tak dobre, że musimy je chować przed
łakomczuchami. Ale i tak pierniki są pieczone dwa, trzy razy.
Taka
wspólna praca zawsze motywuje moją Teściową do wspomnień. Jak byłam dzieckiem
do Babci przychodziły sąsiadki to się naśmialiśmy aż brzuchy nas bolały. Albo opowiada
jak z koleżankami podjadały mamom gorące ciastka i dostawały ścierką po „łapach”.
Albo opowiada jak starsze kobiety rozmawiały o przystojnych kawalerach i której
to skradł buziaka. Jednak temat numer jeden to duchy, zmory, cioty i inne
archiwum X. Opowiada „wiedziałyśmy, że się będziemy bały, ale słuchałyśmy
wszystkich historii, dobrze, że spałyśmy razem z siostrą bo obie się trzęsłyśmy
ze strachu”.
Na
tym koniec moich rozmyślań. Pamiętajcie używając tradycyjnych narzędzi i stosując
techniki i tajniki babcinej magii, uzyskujemy delikatniejsze, dłużej świeższe
ciastka o niezastąpionym smaku i aromacie. Dodając sezonowych składników własne
wypieki nigdy się nie nudzą. Zawsze możemy zaskoczyć nowym smakiem. W dodatku
zapraszając do wypiekania np. dzieci, siostrę, kuzynkę, możemy rozwijać swoje
umiejętności lub dzielić się swoimi z drugą osobą.
Odpowiadając
na pytanie zadane na początku artykułu. Dlaczego nasze Babcie robią najlepsze
ciastka? Odpowiadam, ponieważ bazują na wiedzy i doświadczeniu zdobywanym przez
lata a nawet wieki. Ich Babki potem Matki, One i kolejne pokolenia miały i mają
ogromną wiedzę. Dodając serce, którym obdarzały wypieki i zawsze świeże
składniki. Uzyskiwały mistrzowskie ciastka i ciasta.
A
może i Wasze Babcie lub Mamy mają również podobne wspomnienia związane z
wypiekami. Może mają takie same zasady lub inne tajemne zaklęcia? Podziel się z
Nami. Napisz o tym. Chętnie przeczytam.
Jako
zadanie domowe, polecam każdemu z Was upiec sernik. Nie z sera w wiaderku
dwukrotnie mielonego, nie nie. Z twarogu na kilogramy w bloku. Z takiego
własnoręcznie zmielonego przez maszynkę i utartego w kamiennej misce z gotowanymi
ziemniakami. Moja mama do sera dodaję odrobinę wódki. Zobaczycie, że taki „normalny
ze sklepu” nie umywa się. Nie jest
godzien leżeć na półce obok naszego sernika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz