Kilka dekad temu był to towar dla wielu niedostępny. Nie, dlatego, że walczono z nadwagą, czy rynek był nasycony słodyczami albo ludzie byli nimi znudzeni. Dla mnie, młodego chłopca było jasne, że półki sklepowe były puste. Że gdy rzucono „towar” do sklepów, to staliśmy w długich kolejkach. Nie raz dochodziło do walki o paczkę kawy czy cukru. W tym momencie te czasy, to miłe wspomnienie, a nasze dzieci słuchają o nich jak legendy o Piaście Kołodzieju. Słodycze w PRL-u były dla nas luksusem, niczym ośmiorniczki, kawior. Z cieknącą ślinką wspominam amerykany, eklery, andruty, murzynki. Kolejną delicją były napoje we woreczku. Kolorowa, słodka woda, a Pepsi Cola była od święta. Do dziś przetrwała galaretka w cukrze, którą nadal chętnie kupuję. Drugim takim produktem są Delicje E. Wedel. Za dzieciaka na te biszkopty z galaretką zalane czekoladą czekałem w grudniu. Rodzice przynosili z zakładu pracy paczki na Święta. Tam mogliśmy się spodziewać najlepszych słodkości w PRL-u. Trzecim i lubianym przez każde pokolenie jest wata cukrowa. Nawet moje dzieci jak widzą pana w białym kitlu, proszą o porcję waty.
Może cofniemy
się o trzydzieści lat i powspominamy je razem.
Zacznę od
tego, że był to czas wielkiego podziału na Blok Wschodni i Zgniły Zachód. Żyliśmy
w dość szczelnym świecie Państw socjalistycznych. Wszystko spoza tego grona,
było złem wcielonym, wrogą propagandą i imperialistyczną próbą skłócenia
bratnich narodów. Poza tym, Partia wprowadziła „kartki”, pozwalały one nabyć
odgórnie narzuconą ilość produktów. W tamtym czasie wiele z podstawowych
półproduktów nie docierała za żelazną kurtynę. Dlatego producenci słodyczy
mieli problemy z uzyskaniem potrzebnych surowców, np. kakao i tłuszcz kakaowy. Dlatego
nasza młodość to smak wyrobów czekoladopodobnych. Zastępowano w nich tłuszcz
kakaowy olejem rzepakowych.
Jednak Nasze
Mamy a wcześniej Babki radziły sobie wyśmienicie. Każda kobieta umiała piec
ciastka kruche posypane cukrem lub ciastka przez maszynkę (ciasto formowało się
przepuszczając przez maszynkę do mielenia mięsa ze specjalną nakładką). Moje pokolenie
też znalazło coś, co zastąpiło słodycze. Myślę o saszetkach Vibovit oraz
jedzonym na sucho mleku w proszku.
Zaczynamy podróż
do przeszłości:
1. Cukierki
twarde.
Inaczej szklaki, szczęko łamacze.
Były to landryny lub lizaki i cukierki lizakowe z kwiatkiem po środku. Do tych
słodyczy możemy zaliczyć raczki, szpaki oraz kapitańskie. Do tej pory
przetrwały cukierki pudrowe. Lubiane przez całą moją rodzinę.
2. Cukierki
miękkie.
Inaczej mordoklejki, irysy, toffi
i krówki. Do nich dodam jeszcze groszki, obecnie znane, jako draże.
3. Lody
PRL-u.
Nie myślę o murzynkach, które
nazywano ciepłymi lodami. Najlepsze lody to śmietankowa kostka zapakowana jak
masło. Drugim rodzajem były lody z automatu. Najczęściej śmietankowe, można
było dokupić do nich dodatek: jagody, kakao, owoce.
4. Rurki
i gofry z bitą śmietaną.
Waflowa rurka napełniona bitą
śmietaną to był Mount Everest smaku.
5. Słodzone
napoje.
Dla mnie to były dwa produkty:
napój ze słomką w przejrzystym woreczku. Sprzedawany na przenośnych kramach ze
skrzynek na chleb, drugim była woda ze saturatora, którą piło się z sokiem lub
bez. Przypomnijcie sobie, jakie były zasady higieny? Sprzedawca dysponował
tylko kilkoma szklankami, które były opłukiwane na saturatorze po każdym
kliencie. Napoje gazowane w szklanych butelkach znałem z telewizji. Dopiero pod
koniec lat 80-tych poznałem oranżadę czy Pepsi Colę oraz znaną z filmu Kingsajz
Polo Cocktę.
6. Gumy
do żucia.
Donald, ta z historyjką
obrazkową, gumy kulki. Później były Turbo ze zdjęciami samochodów i hubba
bubba.
7. Wafelki.
W polewie czekoladowej lub bez.
Wafelki Teatralne były jednym z lepszych produktów dostępnych w PRL-u.
8. Wyroby
czekoladowe.
Pamiętam jak dziś blok
czekoladowy. Smak tej tabliczki pamięta każdy. Ja jednak bardziej kojarzę chrupnięcie,
które występowało w momencie nagryzania. Spowodowane ono było dodawaniem do
bloku pokruszonych herbatników. Niebo w gębie. Było jeszcze masło czekoladowe z
wiewiórką, które było alternatywą dla Nutelli. W tym miejscu muszę napisać o
batonach nadziewanych. Nie były i nie są to moje ulubione produkty.
9. Produkty
zza granicy.
Żelki miśki, orzeszki arachidowe
w karmelu, gumy rozpuszczalne, czekolada z okienkiem albo Alpejska.
Oto lista
słodyczy z PRL-u, które pamiętam. Pewnie o wielu zapomniałem. Nie zrobiłem tego
celowo. Jeśli pamiętacie inne słodycze, to napiszcie pod postem w komentarzach.
Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz