Znaleziony kotek.
Dzisiaj podczas
porannego spaceru z psem znalazłam skulonego, wystraszonego młodego kota.
Kociak trząsł się cały. Nie wiedziałam czy jest taki przerażony, czy coś mu się
stało. Pytałam przechodzących ludzi czy może znają tego kociaka i jego
właściciela. Niestety nikt nie umiał mi na to pytanie udzielić sensownej odpowiedzi.
Wzięłam na ręce dygoczące ze strachu zwierzę i we trójkę wróciliśmy do domu.
Kot dziwnie się zachowywał. Wzbudziło to we mnie niepokój. Odnosiłam wrażenie,
że coś jest nie tak. Nie potrafiłam jednak znaleźć uzasadnienia co do moich
odczuć. Nakarmiłam psa, obudziłam Filipa. Poprosiłam, aby wstał. Przy kubku porannej kawy, przegryzając
chrupiące krakersy classic z firmy Dr Gerard, opowiedziałam mu o znalezionym
kocie. Filip wziął na ręce nadal drżącego kota i dokładnie mu się przyjrzał.
Jego szybka decyzja utwierdziła mnie w przekonaniu, że zwierzak potrzebuje
fachowej pomocy. Filip powiedział, że nie ma na co czekać, trzeba jechać do
weterynarza. Dwadzieścia minut później
rozmawialiśmy już z lekarzem weterynarii.
Po badaniu okazało się, że kotek ma około roku. Lekarz stwierdził, że
słychać wyraźnie szmery nad sercem i podejrzewa, że kot został potrącony przez
samochód lub wypadł komuś z balkonu z dużej wysokości. Poprosiliśmy o
przeprowadzenie szczegółowych badań. W oczekiwaniu na wyniki poczęstowano nas
smaczną aromatyczną owocową herbatą i podano do niej kilka niewielkich ciasteczek. Kiedy sięgnęłam ręką po jedno z
nich okazało się, że to nic innego jak zwierzaki maślane i zwierzaki wielozbożowe
z firmy Dr Gerard. Mogłam się tego domyśleć, kształt ciasteczek był jak
najbardziej na miejscu zważywszy na miejsce w jakim się znajdowaliśmy. Po godzinie
usłyszeliśmy, że kotek musi zostać na obserwacji. Jest podejrzenie, że mogło
dojść do wylewu wewnętrznego. Zrobiliśmy mu kilka zdjęć z
myślą o opublikowaniu ich w necie ze szczegółową informacją co do losu kotka. Teraz pozostało
nam tylko czekać z nadzieją, że wszystko dobrze się skończy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz