poniedziałek, 31 października 2022
Smakowe zachcianki
Od samego rana, zaraz po tym jak wstałem, naszło mnie na budyń. Najbardziej lubię budyń gorący – taki natychmiast po ugotowaniu. A smakowo – może być śmietankowy, albo waniliowy. Natychmiast wyobraziłem sobie, że szybko ugotuję sobie taki budyń i zjem go na śniadanie z mesli, albo z jakimiś moimi ulubionymi produktami firmy Dr Gerard – mogą być to na przykład: draże, albo krakersy, lub też herbatniki Animals, albo mieszanka ich wszystkich. Ugotowanie budyniu nie jest jakąś skomplikowaną czynnością i zazwyczaj mi się udaje bez kłopotów. No chyba że się czymś zaabsorbuję w trakcie przygotowywania i mleko mi wykipi. Oj – wtedy sypią się siarczyste wiązanki słowne i okna są pootwierane w całym mieszkaniu przez długi czas, w celu wywietrzenia. Znalazłem i wyjąłem z szafki odpowiednie naczynie, ale nie doszukałem się ani mleka w lodówce, ani budyniu. Kisieli wpadło mi pod rękę kilka, galaretki również jakieś się trafiły, lecz budyniu – żadnego. Trochę się wkurzyłem, bo nabrałem sporej ochoty na ten budyń. Do sklepu choć blisko, to nie chciało mi się iść – a jak pomyślałem jeszcze że musiałbym zasuwać po schodach w obie strony bo winda w remoncie, to całkowicie mnie zesłabiło… Otworzyłem okno, usiadłem i próbowałem coś wymyślić. Po chwili wstałem, wciągnąłem dres i wyszedłem na korytarz, gdzie ekipa remontowa akurat uwijała się przy dźwigu. Na klatce roznosił się charakterystyczny przyjemny zapach suszonych grzybów. Stanąłem przed drzwiami mieszkania po przeciwnej stronie i nacisnąłem przycisk dzwonka. Gong wydał delikatne dwa tony i za moment w otwartych drzwiach ukazali się – Marta z Mariuszem. Aromat grzybów buchnął teraz bardzo intensywnie. Nie rozgadując się zbytnio, zapytałem czy mogliby pożyczyć mi mleko i torebkę budyniu. Los sprawił, że mieli jedno i drugie, nawet smak taki jak chciałem – czyli śmietankowy! Pomoc sąsiedzka często jest jednak niezawodna…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz