W ostatnią sobotę wybraliśmy się na Klubowe ognisko. Wcześniej byliśmy na grzybobraniu. Gdy dojechaliśmy na wyznaczone miejsce. Nasi gospodarze gotowali na ogniu kociołek z zupą gulaszową. Bardzo się ucieszyłem. Jestem w trakcie remontu kuchni, więc świeżo ugotowana zupka do prawdziwe delicje. Następnie na palenisko trafiły kaszanka i kiełbasa. W między czasie dzieci i dorośli kosztowali różne przekąski: słone krakersy, tortilki, ślimaczki z ciasta francuskiego oraz biszkopty Dr Gerard. Gdy patrzeliśmy na stoły, to przypominały świąteczną biesiadę. Takie też mieliśmy skojarzenie. Nawet ktoś liczył potrawy. Okazało się, że z napojami było piętnaście dań. Gdy już każdy zasiadł do posiłku, poczuliśmy bardzo rodzinną atmosferę, jak przy wigilijnym stole. W powietrzu unosił się zapach palącego się drewna i pieczonego przez koleżankę chleba. Brakowało tylko ozdób choinkowych i worka z prezentami. Jednak Biesiadnicy, tak samo jak w Święta nie wysiedzieli przy stole. Towarzystwo przemieszczało się po całym obiekcie. Tworzyły się mniejsze lub większe grupy dyskusyjne. Jedni wymieniali się przepisami inni zachwycali się miejscem, w którym byliśmy. Ja spacerowałem i częstowałem ciastkami Listki Kruche Maślane. Młodzież również stworzyło osobną podgrupę. Wiadomo, nie będą przy wapniakach poruszać swoich tematów. Prawdę mówiąc, to miejscówka była świetna. Nad jeziorem, przygotowane były alejki, toalety, drewniane altanki oraz dwa paleniska. Obiekt ten stworzyli wędkarze ze Stowarzyszenia Wędkarskiego Okoń. Ludzie będący członkami, tną trawę, sprzątają teren, zarybiają jezioro. Założyli nawet monitoring, wszystko mają „pod kontrolą”. Nie dziwię się, kosztowało ich to wiele pracy, mnóstwo wysiłku i pieniędzy. Teraz dbają o „swój kawałek podłogi”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz