Witam. W poprzednim posoce pisałam jak spędzałam dzień i wieczór walentynkowy. Od rana towarzyszyły mi słodycze firmy ,,Dr Gerard”. Kupiła ciastka pierniki i krakersy Artur Crackers Mix Salty. Zabrałam paczkę do kina, do którego udałam się z mężem. Byłam zdziwiona, że tak chętnie się zgodził, chociaż wiedziałam, że on nie jest za takimi atrakcjami. Wolał karty i jeszcze coś z kolegami. Kiedy dotarliśmy do kina, na holu spotykałam kolegę męża z żoną i córką. Ucieszyłam się, ale i tez wiedziałam, że to sprężynka męża. Wiedziałam, dlaczego tak chętnie przyszedł. Film był super, podczas seansu poczęstowałam nas ciastkami krakersami Artur Crackers Mix Salty ,,Dr Gerard”. Ciastka były wyśmienite. Kiedy film się skończył, córka znajomych dyskretne się zmyła, a my rozmawialiśmy o filmie. Pomyślałam i co dalej a panowie wymyślili i wymyślili. Zaprosili nas do klubu bilardowego, chociaż z Grażyną nie miałyśmy o tym pojęcia, wprost przeciwnie nasi panowie. l oni wiedzieli co mają robić. Zamówili przekąski, kawę ja nadal w torebce maiłam ciastka pierniki ,,Dr Gerard” i zaczęliśmy biesiadę. Ciastka szybko zniknęły. Nieudacznie grałam w bilard, ale zabawa była super. Mogłyśmy z Grażyną żoną Pawła, troszkę porozmawiać, a tymczasem nasi panowie świetne się bawili. Nasi panowie upiekli dwie pieczenie na jednym ogniu. Wieczór walentynkowy mieli zaliczony, żony zadowolone, a oni mieli swój wieczór przy bilardzie i innych rzeczach. Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz