„Mówił Bartek, że dziś tłusty czwartek”

W środę rano zadzwoniła Justynki znajoma, której córka rozlicza nasze PIT-y z informacją, że w czwartek rano przyjdzie po dokumenty i przy okazji na kawę. W rozmowie zaznaczyła, że mamy nie kupować pączków, gdyż ona po drodze kupi w piekarni i przyniesie. Żoneczce na tę informację zapaliła się czerwona lampka w głowie, że koleżanka przychodzi na kawę, a ona nic nie ma do kawy. Na dobry początek sprawdziła swoją magiczną skrytkę pod kątem jakichkolwiek Słodyczy do kawy i okazało się, że jest pokaźna rezerwa Słodyczy Dr Gerard, takie jak: pierniki, ciastka kruche korzenne Cookie Man i wafelki pryncypałki o smaku orzechowym, a jakby tego było mało, postanowiła upiec faworków. Poszła do sklepiku po dwa brakujące składniki i zabraliśmy się za ugniatanie ciasta. Muszę przyznać, że całkiem sprawnie nam przebiegł pierwszy etap. Kolejne etapy jak: schładzanie, wałkowanie, krojenie, smażenie i końcowy etap pudrowanie zakończyliśmy powodzeniem, wtedy już tylko czekać na gościa w tłusty czwartek. Wstaliśmy wcześnie rano, żeby zjeść śniadanie i ogarnąć trochę mieszkanie do przyjścia znajomej. Justynka jeszcze przed przyjściem przygotowała na stole Słodycze Dr Gerard i na osobnym talerzu faworki. Po chwili zadzwoniła koleżanka z informacją, że jest już na ostatniej prostej, a żoneczka oznajmiła, to ja wstawiam wodę na kawę. Na szczęście koleżanka przyniosła tylko po jednym pączku, bo faworki i Słodycze zapewne poszły by w odstawkę, a tak miały dużą szansę na skosztowanie. Dziewczyny zjadły po jednym pączku i faworku, a ja sobie nie żałowałem, gdyż tłusty czwartek jest tylko raz w roku. Po chwili zadzwoniła córka koleżanki, że syn jest chory i został w domu i czy może przyjść do niego. W tej sytuacji Justynka zapakowała Słodycze Dr Gerard z talerza wraz z faworkami i dała koleżance dla wnuka oraz dokumenty, po które przyszła i pożegnaliśmy się. Tyle ze spotkania najważniejsze, że tłusty czwartek uczczony.