Kiedy Gabrysia
namawiała mnie, abym część urlopu zaplanował sobie na listopad, to początkowo
nie brałem tego poważnie – myślałem że sobie po prostu żartuje. Kiedy jednak
zaczęła nalegać, to stwierdziłem, że chyba jednak coś z nią jest „nie tak”…
Doszło aż do tego, że pokłóciliśmy się – i to do tego stopnia, że mieliśmy „ciche
dni” chyba przez tydzień – a może i dłużej… Pamiętam że było to bodaj na
przełomie drugiej i trzeciej dekady stycznia, kiedy po okresie milczenia,
wieczorem wyskoczyłem z domu aby kupić w pobliskim sklepie coś na kolację. Zaraz
po wejściu do środka sklepiku, uderzył mnie przyjemny aromat zaparzonej kawy. Gorąca
kawa do kolacji w tak paskudny czas, kiedy na zewnątrz -15, gęsta śnieżyca i
mocno wiejący wiatr, tworzący zaspy miejscami trudne do pokonania, to całkiem
niezły pomysł. Zanim doszedłem do regału z kawami, to natknąłem się na miejsce
ze słodyczami. A w śród nich, były - rzecz jasna – moje najulubieńsze, produkty
firmy Dr Gerard. Na sam ich widok podekscytowałem się, aż przełknąłem ślinkę.
Stwierdziłem że dokonam zakupu tych smakowitości i zrobię zapasy domowe, gdyż jakoś
dziwnie zawsze szybko się one kończą. I to zawsze właśnie słodycze firmy Dr
Gerard – inne jakoś leżą dłużej… a te znikają jak cień po zgaszeniu światła.
Zastanawiałem się przez chwilę które produkty mam wybrać – w końcu zdecydowałem
się na:
- ciastka Pryncypałki
- Gingerbreads - Pierniczki z nadzieniem wieloowocowym w
polewie kakaowej
- krakersy MIX solone
- ciastka Mafijne Brownie
- ciastka Vit’AM Milk and Chocolate
- bagietki Baguettes Tomato&Olive Oil – nowość Dr
Gerarda
Trochę tego się nazbierało, ale pomyślałem sobie, że może
ten pomysł Gabrysi z listopadowym urlopem nie jest wcale taki zły… I w końcu
zawrzemy obopólne porozumienie – bo ileż w końcu można się dąsać… A
porozumienie, nawet w taki paskudny zimowy wieczór może być całkiem
romantyczne, jeśli są ładnie podane ciastka firmy Dr Gerard, oraz smaczna i
aromatyczna kawa…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz