Ferie za nami, miały być białe, mroźne. Mieliśmy tydzień spędzić na nartach. Mieliśmy. Panujący COVID – 19 pokrzyżował nam wszystkie plany. Wcześniej myślałem, że wirus to wymysł mądrali z telewizora. To nie prawda. Zaraza ta jest wszędzie. Otacza nas i atakuje znienacka. Na początku ferii, byliśmy gotowi na wyjazd. Walizki spakowane, słodycze Dr Gerard w plecaku. Pokój w hotelu i wejściówka na stok zarezerwowane. Wszystko było zapięte na ostatni guzik. Jednak Nasze plany zmieniły się w jednej chwili, no może w dwóch. Pierwszy cios otrzymaliśmy z małżonki zakładu pracy. Z sześcioosobowej brygady troje miało COVID. Urlop przeszedł koło nosa. Drugi cios trafił nas „między oczy”. Był to klasyczny nokaut. Moja Mama, Bratowa i bratanek też mają wynik pozytywny. Co będzie z nami? Czekaliśmy na jakieś objawy choroby u Nas w domu. Zrobiliśmy sobie kwarantannę. Nie denerwowałem się, ponieważ miałem pierniki i ciastka kruche korzenne Cookie Man. Po trzech dniach wyszliśmy z ukrycia. Nasze samopoczucie nie pogorszyło się, nic nie bolało i nie mieliśmy gorączki. Niestety był już drugi tydzień ferii. Nie było szans na wyjazd w góry. Co robić? Jak spędzić resztę wolnego od szkoły? Urządziliśmy burzę mózgów. Mieliśmy sporo fajnych pomysłów. Ograniczenie było jedno, w niedzielę musieliśmy być w domu. Całą rodziną graliśmy z WOŚP. Zaplanowaliśmy basen, lodowisko, wyjazd do Torunia i kino. Tym razem nic nam nie przeszkadzało. Do południa organizowaliśmy zakupy, obiad i spotkania ze znajomymi. Po południu, gdy Żona wróciła z pracy. Braliśmy suchy prowiant, odzież odpowiednią do atrakcji i ruszaliśmy. W ten sposób ferie nie były całkiem stracone.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz