Cóż to były za emocje. Włosy rwaliśmy z głów. Obgryzaliśmy paznokcie. Zdzieraliśmy gardła. Wszystko to dla naszych „Chłopców”. Naszych synów. Naszych piłkarzy ręcznych.
Wczoraj
nasza drużyna rozgrywała kolejne spotkanie w ramach Autonomicznej Ligii Piłki
Ręcznej Seniorów. Trener na ten mecz powołał kilku juniorów. Między innymi
mojego Krzysia. Dlatego Ojcowie z Mafią Mamusiek założyliśmy klubowe koszulki i
poszliśmy kibicować. Pomagały nam słodycze Dr Gerard. Musieliśmy mieć dozwolony
doping. Herbatniki Mafijne są niezastąpione. Dla mojego syna był to czwarty
mecz w drużynie seniorskiej. Jednak dla dwóch kolegów był to debiut. Udany
debiut. Obaj zdobyli po golu. Krzysiek wziął na siebie rozgrywanie akcji i
wystawianie tak piłek, że z jego bezpośrednich podań padło pięć bramek. Pracował
dla drużyny. Walczył, szarpał się, zderzał z większymi i starszymi
przeciwnikami. Dawał radę. My również się nie obijaliśmy. Oklaskiwaliśmy każdą
udaną akcję, nie tylko bramkowe. Bardzo dobrze zagrał nasz młody bramkarz. Swoją
postawą dorównywał pierwszemu bramkarzowi. Okrzyki radości po zdobyciu punktów,
niosły się po całej hali. To nasze Mamusie tak się angażują w kibicowanie. Rodzeństwo
szczypiornistów również trenują w klubie. Także chodzą na mecze. Z ich skupieniem
różnie bywa. Czasem biegają po trybunach. W przerwie wchodzą na boisko i
rzucają piłką. Ale do zdjęć klubowych zawsze są zwarci i gotowi. Marysia była
przygotowana, aby nie przychodzić do nas, co pięć minut. Zabrała ciastka
Animals Butter w małych paczuszkach.
Wracając do
meczu. Od samego początku Nasza drużyna zdobyła przewagę kilku bramek. Bezpieczny
wynik utrzymali do końca. Trener drugą połowę rozpoczął w odmłodzonym składzie.
Grupa juniorska tworzył trzon naszego ataku. W ten sposób zagrali kwadrans. Utrzymali
przewagę kilku bramek. Mecz skończył się wynikiem 33 do 22 dla Nas.
Panowie
dziękujemy i gratulujemy. Tak trzymać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz