Postanowiłem że w
sobotę będę się leniuchował jak leń nad leniami… Nie dość że ostatni dzień
listopada, to czuć było w kościach przełom w pogodzie. W niedzielę – 1 grudnia
– miało powiać zimą. Gabrysia chyba również przeczuwała jakąś zmianę, bo
siedziała z kwaśną miną, ubrana w sweter i ciepłe skarpety. I chociaż aura za
oknem była całkiem niezła, to nie chciało się kompletnie nic. Sączyliśmy z
małżonką w milczeniu chyba już czwartą kawę. Gabrysia czytała jakąś książkę –
ja natomiast poszukiwałem czegoś ciekawego w sieci. Kawa jednak chyba na
Gabrysię nie działała ani trochę, gdyż w pewnej chwili usłyszałem lekkie
pochrapywanie. Spojrzałem w jej stronę – a ona owinęła się w ciepły puchaty koc
i spała jak borsuk. Książka była otwarta na stronach 6-7 – widać że nie był to
właściwy czas dla niej… Było nudno… Wstałem i sprawdziłem stan naszych zasobów
spożywczych. Następnego dnia wypadała wszak niedziela 1 grudnia – więc
doszedłem do wniosku, że leniuchowanie leniuchowaniem, ale żyć czymś trzeba.
Zrobiłem zatem listę zakupów – czyli podstawowe i najpotrzebniejsze produkty. W
śród tych najpotrzebniejszych znalazły się przede wszystkim, nasze najbardziej
ulubione, smaczne wyroby firmy Dr Gerard:
- ciastka PASSION CHERRY BOX
- Gingerbreads - Pierniczki z nadzieniem wieloowocowym w
polewie kakaowej
- krakersy MIX solone
- ciastka w kształcie zwierzęcych łapek Cookie Paws
- draże
- bagietki Baguettes Tomato&Olive Oil – nowość Dr
Gerarda
Dzień wcześniej zjedliśmy wszystkie resztki tych niezwykle
specyficznych smakołyków i nawet jednego ciasteczka nie zostało nam do kawy.
Pewnie dlatego właśnie zbytnio nie smakowała ona tego ranka Gabrysi. I
rzeczywiście – po tym jak już przyniosłem nasze ulubione smakołyki, to i kawa
nam obojgu smakowała… I książka stała się interesująca – i Internet dało się z
zainteresowaniem przeglądać. No i leniuchowało się jakoś bardziej przyjemnie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz