W niedzielę –
trzeciego listopada – było już zupełnie inaczej jak poprzedniego dnia. Gabrysia
obudziła mnie, sprawiając niezwykle miłą, nie lada niespodziankę. Bo jak
wstałem, to na stole przygotowane było apetycznie wyglądające, oraz aromatyczne
śniadanie – kolorowy omlet z warzywami i ziołami, kawa ze spienionym mlekiem,
do tego przepięknie poukładane – w niezwykłą mozaikę – zakupione poprzedniego
dnia, pięknie wyglądające, oraz niezwykle smakowite ciastka firmy Dr Gerard. Aż
żal było dotykać tych produktów, aby nie zburzyć tej fantastycznie wyglądającej
kompozycji, która składała się z następujących wyrobów:
- ciastka PASSION CHERRY BOX
- Gingerbreads - Pierniczki z nadzieniem wieloowocowym w
polewie kakaowej
- krakersy MIX solone
- ciastka w kształcie zwierzęcych łapek Cookie Paws
- draże
- bagietki Baguettes Tomato&Olive Oil – nowość Dr
Gerarda
Siła apetytu była jednak ogromna… Zaproponowałem Gabrysi,
aby wstrzymać się ze zburzeniem jej dzieła. Jakieś pozostałości przecież chyba
były w opakowaniach – a w śród nich, być może tak uwielbiane przeze mnie
okruchy… Małżonka chętnie przystała na moją propozycję. Ogólnie niedziela
zapowiadała się całkiem dobrze. Od samego rana mocno świeciło słońce, bo na
niebie nie było ani jednej chmurki. Powiewał południowo-zachodni wiatr. Ogólnie
rzecz biorąc – było bardzo przyjemnie. Wydawać by się mogło, że to wcale nie
jest początek listopada, lecz początek - lub co najwyżej – połowa września.
Tylko ptaków było znacznie mniej, jak dwa miesiące wcześniej…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz