sobota, 14 grudnia 2019

Mało, mało - więcej by się chciało!



   Sobota 2 listopada, to był Dzień Zaduszny. Za oknem huczało, bo nocą nadszedł front z porywistym wiatrem i opadami – na szczęście deszczu. Ziąb był przy tym niemiłosierny – całkowity kontrast pogodowy do poprzedniego dnia. Nie chciało wychodzić się spod cieplutkiej kołdry, gdyż na samą myśl o tym jak paskudnie jest na zewnątrz, dostawałem „gęsiej skórki”. Mój stan psychiczny poprawił się nieco po wykonaniu paru prostych ćwiczeń a później , wypiciu kilku łyków gorącej kawy. Zajrzałem do Gabrysi, ale tak była otulona pościelą, że widać jej było jedynie czubek głowy. Wpływ na taki stan miał zapewne odgłos deszczu, który swoimi kroplami mocno uderzał o parapet i okno, dając tymi uderzeniami nierównomierne głuche dźwięki stukania o elementy okna. Szara oraz ponura aura, nie dawała motywacji ani energii do tego aby zachęcić do podniesienia się z łóżka – wręcz przeciwnie… Na szafce – tuż obok głowy Gabrysi – leżało kilka opakowań produktów firmy Dr Gerard. Miałem ochotę na to, aby wziąć sobie któreś z nich do kawy… Jakieś ciastka PASSION CHERRY BOX, albo Gingerbreads - Pierniczki z nadzieniem wieloowocowym w polewie kakaowej,… Lecz przypomniałem sobie, że u siebie mam przecież też swoje ulubione znakomite produkty tej firmy - krakersy MIX solone, ciastka w kształcie zwierzęcych łapek Cookie Paws, draże, oraz bagietki Baguettes Tomato&Olive Oil – nowość Dr Gerarda. Wszystkie one były pozostałością suchego prowiantu z poprzedniego dnia. Przydatne okazały się jednak jak nigdy wcześniej, bo pod tym względem po za wymienionymi produktami, mieliśmy pustynię. To chyba dlatego – jak nigdy dotąd – wszystkie smakowały mi niezwykle, aż zjadłem wszystkie i nadal byłem głodny!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz