Mój mąż Marek koniecznie chciał pójść na imprezę andrzejkową. Tam będą sami nasi znajomi. Organizator taniej wypożyczył salę w remizie. Do użytku jest kuchenka i można podgrzać posiłki. Jedzenie mamy przynieść sobie we własnym zakresie. Zadzwoniłam do koleżanek, by umówić się co każda ma przynieść. Ja upiekłam ciasto orzechowe oraz kupiłam kilka paczek smacznych ciasteczek produkcji Dr. Gerarda. Dodatkowo kupiłam wodę mineralną i sok pomarańczowy. Miałam odwieczny dylemat w jaką wybrać sukienkę. Z ciekawości zadzwoniłam do przyjaciółek. Też jeszcze się zastanawiały lub jeszcze nie były do końca pewne, którą wybrać. Ja wyjęłam z szafy wszystkie sukienki i po kolei przymierzałam. Zdecydowałam się na dłuższą w kolorze granatowym. Parę lat jej nie używałam, a teraz jest okazja ją odświeżyć. W sobotę z samego rana pobiegłam do fryzjera, a potem do kosmetyczki. Wystrojeni odwieźliśmy dzieci do teściowej, która już na nie czekała. Pojechaliśmy wcześniej, by przygotować jedzenie. Także Marek miał włączać przez kolumny muzykę. Było osiem par, z którymi najczęściej utrzymujemy kontakty. Kobiety wystrojone i pomalowane jak przystało na imprezę. Na stole znalazło się dużo jedzenia i picia. Mieliśmy okazje więcej porozmawiać. Tańczyliśmy przez całą noc, nawet musiałam zmienić buty na wygodniejsze. Mieliśmy wymyślać wróżby, ale zrezygnowaliśmy. Taką zabawę zapamiętam na długie lata. Rano z dziewczynami wysprzątaliśmy salę. Po nas przyjechała siostra i wróciliśmy na zasłużony odpoczynek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz