poniedziałek, 26 marca 2018

Koniec przejażdżki



   Siedząc na ramie leżącego roweru, rozmyślałem o tym co mam robić dalej. Lewa szczęka hamulca odpadła całkiem i została gdzieś na drodze. Sięgnąłem do plecaka po ciastko Dr Gerarda, aby dodać organizmowi energii do myślenia. Pierwsze pod ręką utrafiły mi się czekoladki Pasja. W tym momencie, to chyba najlepsza rzecz jaka mogła mi się trafić. Bo nie dość że dają „Powera”, to jeszcze wprawiają w dobry nastrój. I kiedy tak siedziałem sobie, wygrzewając się w wyjątkowo ciepłym tego dnia, marcowym słońcu, popatrzyłem na ścieżkę rowerową – a raczej jej widoczny fragment, który przejechałem. Wydawało mi się, że kilkanaście metrów ode mnie, jakby coś zabłyszczało. Podszedłem tam. Okazało się, że jest to część hamulca, która właśnie oderwała się od mojego roweru. Śruby jednak nie znalazłem… Zresztą musiała wypaść wcześniej. Na znalezienie jej nie miałem szans. Wróciłem powrotem i zacząłem grzebać w plecaku. Szukałem w nim czegoś, ale czego, to sam dokładnie nie wiedziałem. Wypiłem chyba z pół butelki wody i dalej przeglądałem zawartość plecaka. Poza ciastkami Dr Gerard, zwanymi również jako „wypieki od serca” - ciastka Jungle, ciastka Zwierzaki maślane, krakersy Classic, ciastka Mafijne Cytrynowe (Lemon) - niczego więcej nie mogłem się doszukać. Zjadłem sobie dwa z nich ze smakiem. Obok na wyschniętej trawie, nazlatywało się sporo gawronów i kawek. Rzuciłem im kilka okruchów. A one tylko na to czekały. Natychmiast zaczęły gonić się i głośno jazgotać. Jakiś przejeżdżający samochód za moimi plecami zatrąbił, ale jak się odwróciłem, to zauważyłem tylko machającą rękę kierowcy. Nie miałem w tamtym momencie pojęcia, kto to był ani dlaczego trąbił. Tymczasem trzeba było zabrać się za sprowadzanie uszkodzonego roweru ze wzgórza… Pomyślałem sobie, że to będzie koniec mojej wyprawy i trzeba będzie wracać do domu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz