Siedząc na ramie
leżącego roweru, rozmyślałem o tym co mam robić dalej. Lewa szczęka hamulca
odpadła całkiem i została gdzieś na drodze. Sięgnąłem do plecaka po ciastko Dr
Gerarda, aby dodać organizmowi energii do myślenia. Pierwsze pod ręką utrafiły
mi się czekoladki Pasja. W tym momencie, to chyba najlepsza rzecz jaka mogła mi
się trafić. Bo nie dość że dają „Powera”, to jeszcze wprawiają w dobry nastrój.
I kiedy tak siedziałem sobie, wygrzewając się w wyjątkowo ciepłym tego dnia,
marcowym słońcu, popatrzyłem na ścieżkę rowerową – a raczej jej widoczny
fragment, który przejechałem. Wydawało mi się, że kilkanaście metrów ode mnie,
jakby coś zabłyszczało. Podszedłem tam. Okazało się, że jest to część hamulca,
która właśnie oderwała się od mojego roweru. Śruby jednak nie znalazłem…
Zresztą musiała wypaść wcześniej. Na znalezienie jej nie miałem szans. Wróciłem
powrotem i zacząłem grzebać w plecaku. Szukałem w nim czegoś, ale czego, to sam
dokładnie nie wiedziałem. Wypiłem chyba z pół butelki wody i dalej przeglądałem
zawartość plecaka. Poza ciastkami Dr Gerard, zwanymi również jako „wypieki od
serca” - ciastka Jungle, ciastka Zwierzaki maślane, krakersy Classic, ciastka
Mafijne Cytrynowe (Lemon) - niczego więcej nie mogłem się doszukać. Zjadłem
sobie dwa z nich ze smakiem. Obok na wyschniętej trawie, nazlatywało się sporo
gawronów i kawek. Rzuciłem im kilka okruchów. A one tylko na to czekały.
Natychmiast zaczęły gonić się i głośno jazgotać. Jakiś przejeżdżający samochód
za moimi plecami zatrąbił, ale jak się odwróciłem, to zauważyłem tylko
machającą rękę kierowcy. Nie miałem w tamtym momencie pojęcia, kto to był ani
dlaczego trąbił. Tymczasem trzeba było zabrać się za sprowadzanie uszkodzonego
roweru ze wzgórza… Pomyślałem sobie, że to będzie koniec mojej wyprawy i trzeba
będzie wracać do domu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz