środa, 28 marca 2018

Niespodziewany wspólnik do ciastek



   Zszedłem w dół jakieś dwieście metrów, przegryzając po drodze smaczne ciastko Mafijne Cytrynowe (Lemon). Myślałem o tym, jaką wybrać drogę, aby teren był jak najbardziej płaski, żeby potrzeba ewentualnego hamowania była jak najmniejsza. Zaraz był zakręt w prawo a później znów około trzystu metrów po równi pochyłej w dół, dojście już na płaski teren – do zbiegu ulic, gdzie na rogu znajduje się sklep z artykułami metalowymi, prowadzony przez jednego z kolegów. Później wąskimi ścieżkami, cały czas po płaskim, aż do samego domu. Nie widzieliśmy się z Czarkiem już chyba z rok! Ostatnio chyba właśnie spotkaliśmy się w kwietniu ubiegłego roku, na przejażdżce rowerowej. Kiedy skręciłem w prawo i przeszedłem kawałek, to z daleka ujrzałem seledynowy sklep Czarka – taki jaskrawy seledyn, to jego ulubiony kolor. Chyba nawet ktoś wychodził ze sklepu i podszedł do samochodu, ale nie wsiadł, tylko coś wyciągnął i wszedł z powrotem do sklepu. Czarek miał całkiem inne auto – czerwone, to miało kolor niebieskiego metalika… Ale przecież w każdej chwili mógł je zmienić! A to które stało przed sklepem, było identyczne jak to które przejeżdżało wtedy, kiedy jedząc ciastka Dr Gerard, karmiłem ptaki a kierowca głośno trąbił do mnie i machał ręką. Jeśli będę miał szczęście, to pomimo sobotniego popołudnia, być może zastanę Czarka – wtedy udałoby się nam usunąć usterkę i mógłbym jeszcze pojechać dalej. Jakiś pies widząc że coś jem, podszedł do mnie i tak się oblizywał, że aż mlaskał. Szedł cały czas obok mnie nie spuszczając wzroku z czekoladki Pasja. Musiał być okropnym łakomczuchem, bo nie wyglądał na głodnego – wręcz przeciwnie – wyglądał na „pańskiego pieska”. Pani spacerująca chodnikiem obok, próbowała go przywoływać, ale ten jakby ogłuchł i cały czas dreptał przy mojej nodze, trącając ją nawet od czasu do czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz