Dzień 6 grudnia –
to był piątek. Miałem wtedy zaplanowaną wizytę u ortopedy, po tym jak pięknego
letniego dnia, na piaszczystej drodze, zjeżdżając ze sporego wzniesienia dość
szybko rowerem, zbyt ostro wjechałem w zakręt i… doszło do karambolu. Mocno
ucierpiało wtedy moje kolano – doszło do skręcenia, stłuczenia i naderwania
ścięgien. Skutki tej kraksy odczuwam po dziś dzień… Ale nie o tym miałem pisać.
Rzecz mianowicie w tym, że w dzień Świętego Mikołaja – kiedy to ów Święty
rzekomo wszystkich odwiedza osobiście nocą i podkłada prezenty pod poduszki –
no chyba że te prezenty są tak duże, że nie zmieszczą się pod poduszkę – to właśnie
tego dnia miałem wyznaczoną wizytę w gabinecie u lekarza, na godzinę ósmą rano.
A że śpioch ze mnie i zazwyczaj rano jestem mało przytomny po obudzeniu się, to
nie miałem czasu zaglądnąć pod poduszkę. Nawet nie miałem czasu aby zrobić sobie
kanapkę czy wypić kawę. Przed wejściem do łazienki zalałem sobie herbatę, która
po wyjściu z łazienki była mocno zaparzona i dobra do picia. Zaglądnąłem jeszcze
do szafki aby sięgnąć po coś do przegryzienia na szybko – i spośród wszystkiego
co tam było – czyli z produktów firmy Dr Gerard - ciastka rurki waflowe Rolls
Rolls, Gingerbreads - Pierniczki z nadzieniem wieloowocowym w polewie kakaowej,
krakersy MIX solone, ciastka Kremisie, bagietki Baguettes Tomato&Olive Oil –
wybrałem bagietki i krakersy. Szybko zjadłem nieco jednych i drugich popijając letnią
już herbatą. Później jeszcze raz łazienka – aby przeszorować zęby i wreszcie
mogłem wyjść z domu, choć i tak byłem już spóźniony…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz