Ostatni
dzień rozpoczął się jak wiele innych poranków w górach, słonecznie bez
chmurnie, to był odpowiedni dzień by udać się na stok i w końcu pozjeżdżać na
nartach. Wstaliśmy z samego rana i udaliśmy się jak co dzień na śniadanie. Musieliśmy
dobrze się najeść, żeby mieć energię na
kolejne kilka godzin na nartach. Po śniadaniu udaliśmy się do pokoju aby
przygotować się do wyjścia na stok. Włożyliśmy bieliznę termo aktywną, grube
skarpety, kombinezony narciarskie, wzięliśmy w rękę kask, rękawiczki i narty, a
na nogach mieliśmy już buty narciarskie, które swoją drogą są okropnie
niewygodne. Tak przygotowani ruszyliśmy spacerkiem w stronę stoku. Dzisiejsza
słoneczna i bez wietrzna pogoda wyjątkowo sprzyjała sportom zimowym, toteż na
stoku roiło się od zjeżdżających na nartach i snowboardzie ludzi. Nie
przeraziło nas to bardzo, bo już wiedzieliśmy, że nie mamy się czego bać gdyż
nawet całkiem nieźle potrafimy jeździć na tych nartach. Zakupiliśmy skipassy na
dwie godziny i ruszyliśmy aby ustawić się w kolejce na wyciąg krzesełkowy.
Widoki z góry były niesamowicie piękne, aż zapierały dech w piersiach, miałam
wrażenie, że jestem na szczycie szczytów. Po dotarciu na góre wpięlismy narty i
ruszyliśmy przed siebie trzymając się jednak w zasięgu wzroku, droga minęła tak
szybko, że nawet nie wiem kiedy i znaleźliśmy się znów na dole. W między czasie
zrobiliśmy sobie przerwę na gorącą herbatę z cytryną oraz oscypek z żurawiną
aby się rozgrzać i dalej jeździliśmy całe dwie godziny. Po wszystkim zmęczeni wróciliśmy
do hotelu aby napić się kawy i zjeść ciastka rurki waflowe Rolls Rolls dr
Gerarda i miło powspominać udany wyjazd w góry. Następnego dnia powrót do domu.
Jak ten czas szybko leci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz