Dzieci powoli
ogarniała nuda i zaczęły dręczyć babcię aby iść już tam gdzie będzie coś
interesującego dla nich. Joasia marudziła coraz bardziej i zaczęła ziewać.
Marcinek zaczął ścigać się z wyjeżdżającymi z za zakrętu samochodami i - jak
twierdził – kilka razy udało mu się wygrać na dystansie 10 metrów. Babcia
natomiast złapała cug do pogawędek z nami… A gołębie które przed chwilą zostały
nakarmione przez dzieci, siedziały sobie nieopodal na placyku i przeglądały
sobie swoje piórka. Jednak w pewnej chwili wszystkie zerwały się gwałtownie i
narobiwszy hurgotu, rozleciały się we wszystkie strony. Powodem tego ich strachu
okazały się dwa drapieżniki - sokoły pustułki - które zatoczyły krąg i wydały
charakterystyczne dźwięki. Cała ta sytuacja ożywiła Joasię, która znowu zaczęła
zadawać babci mnóstwo pytań, typu „dlaczego”. Babcia w końcu przestała
odpowiadać na pytania Joasi – a nawet zupełnie ignorowała ją… Jednak po chwili,
malutka wnusia zaczęła płakać i domagała się ciasteczka. Na nic zdawały się
tłumaczenia babci, że ciasteczek nie ma – ani ona, ani my już nie mamy, ani
nawet nie ma ich już w sklepiku obok… Ale Joasia zaczęła płakać coraz bardziej,
że ona chce – „i już”… Chcąc nie chcąc, babcia zapytała wnuczkę o to, jakie te
ciastka by chciała… Joasia przestała płakać i zaczęła wymieniać: - herbatniki
dla dzieci Animals z polewą czekoladową…, albo Pryncypałki o nowym orzechowym
smaku…, albo ciastka Kremówka Dekorowana Śmietankowo – Morelowa… - obojętne
które z nich, najważniejsze żeby były z firmy Dr Gerard, bo te są dobre. Najlepsze!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz