poniedziałek, 18 grudnia 2017

Ostatni Jedi.

            Cześć, wczoraj z moim młodym byliśmy w kinie na Gwiezdnych Wojnach. Jako odwieczny zwolennik jasnej strony mocy, nie mogłem nie obejrzeć kolejnego filmu kosmicznej sagi. Pierwszy z serii powstał w tym samym roku, co ja. Od lat siedemdziesiątych nie przeszedłem na ciemną stronę. Na seans zabraliśmy napoje i przekąskę. Tomek kupił sobie „nachosy” a ja tradycyjnie ciastka Mafijne. Ciekawy jestem, czy firma dr Gerard do słodyczy z bohaterem z kreskówki doda jakiś produkt z postaciami z wspaniałej sagi rebeliantów i imperium. Gdy zajęliśmy miejsca na Sali i zgasło światło, aż wbiliśmy się w fotele. Zaczęło się, jak zawsze. Słowa płynęły po ekranie, a my nie mogliśmy doczekać się pojedynków na miecze świetlne. Zaczęło się. Jednak nie wszyscy byli fanami, zaraz za moimi plecami siedziały dwie panie z dziećmi. Raczej nie były zachwycone filmem. Na początku szeleściły chipsami i cmokały napój ze słomki a potem się rozgadały. Zaczęły od jadłospisu na Wigilię a skończyły na kreacji sylwestrowej. Jednak najwięcej dyskutowały, czym zabarwić opłatek na tort i jakie stosuje się barwniki w cukiernictwie. Co gorsza nawet nie zauważyły, że na ekranie ukazał się mistrz Yoda. Największy z największych. One nadal ciągnęły o nowoczesnych pisakach, tubach z kolorowymi masami. Potem wróciły do przeszłości (chyba pomyliły filmy, to nie Powrót do przyszłości), ciągnęły o kisielach, galaretkach, o buraczkach, wiśniach a nawet o tym, że zabarwiano ciasta za pomocą mielonej papryki, szafranu czy kurkumy. Ciekawa to była rozmowa, ale nie wytrzymałem i zwróciłem im uwagę, aby przestały przekrzykiwać Ścieżkę dźwiękową albo niech pójdą do kawiarni. Wzbierał we mnie gniew, Ciemna strona mocy mnie przyciągała. Stawiłem jej czoła. I nadal jestem wierny Rebelii.

Niech Moc będzie z Wami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz