Jak ten czas szybko
leci… Dopiero co rozpoczynał się ten rok a już grudzień, który tak szybko
minie, że ani się obejrzymy i znów będzie koniec roku. Ostatni miesiąc roku,
jest chyba najbardziej napiętym i obfitującym w wydarzenia miesiącem, z pośród
wszystkich w całym roku. Rozkręca się szybko i dosadnie od samego początku
„Barbórką”, oraz „Mikołajkami”, osiągając apogeum w „Noc Sylwestrową”. I
dopiero w Nowy Rok, często będąc w dosłownej zadyszce, łapiemy oddech – jak
karp wyłowiony ze stawu na wigilijny stół – i z bólem głowy próbujemy ochłonąć,
by powrócić do normalnego rytmu.
U nas zaczęło się
od Barbary. Daleka kuzynka ma tak na imię. A w dodatku mieszka niedaleko nas –
w następnej klatce, tylko że piętro wyżej. Jak jest ciepło, to często dogadujemy
się przez balkon. Tym razem jednak pogoda nie zachęcała do dłuższego
przebywania na balkonie. Śnieg padał taki gęsty, że na koniec ulicy nie było
widać. A do tego wszystkiego, temperatura była dodatnia i najpierw to co spadło
zamieniało się w błoto pośniegowe, następnie roztapiało się spływając do
kanału. Gabrysia spotkała się z Baśką w sklepie. Robiła spore zakupy. Kupowała
różne słodycze, w tym również ciastka Dr Gerard. Gabrysia również nam kupiła
kilka opakowań:
- ciastka Jungle - nowy produkt Dr Gerard
- ciastka Scooby Doo Doobies
- ciastka Mafijne
- czekoladki Pasja o smaku wiśniowo-rumowym
- rurki cynamonowe
Baśka mówiła że przygotować ma jakieś desery na sobotni
wieczór. Zaproponowała abyśmy zaglądnęli na pogawędkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz