Zdzisława przykryła stół białym obrusem a pod spód wsunęła sianko. Zapaliła dwie świece a na
talerzu ułożyła opłatek. Po co kładę to na stole? Głośno zadała to pytanie
odstawiając opłatek na bok a po chwili ponownie położyła go na stole. Nie mam z
kim podzielić się opłatkiem. Mówiła smutno włączając płytę z Kolendami.
Zdzisława usiadła przy stole. Wesołych świąt Mruczuś. Powiedziała rzucając kotu
kawałek ryby. Zdzisława jadła powoli i niechętnie. Już któryś rok z rzędu w ten
sposób spędza święta. Syn i córka pracują. Nie chcą starej matki zapraszać do
siebie. Sami też nie przyjeżdżają. Wnuki czasem zadzwonią na pomykając, że
przydały by się im pieniądze na to czy na tamto. Po twarzy Zdzisławy płynęły
łzy. Posprzątała po wieczerzy i usiadła w fotelu bezmyślnie patrząc w
telewizor. Jadła CIASTKA SCOOBY DOO DOOBIES DR GERARDA. Dawniej piekła kilka rodzajów ciast, ale
teraz nie ma dla kogo. Telefon zaczął
dzwonić i dzieci pospiesznie złożyły matce życzenia. Syn i córka składali
obietnice. Jednak Zdzisława wiedziała, że nie przyjadą w przyszłym roku. Nie
było śladu po wieczerzy szkło stołowe wróciło do kredensu gdzie było jego
miejsce a obrus zachlapany barszczem do prania. Zdzisława samotna i
nieszczęśliwa zasnęła w fotelu. Zdzisława przebudziła się kiedy kot wdrapał się
na jej kolana. Spojrzała na zegarek i zdziwiła się, że już jest po północy.
Gdyby było ze mną któreś z dzieci mogła bym pójść na pasterkę. Do kościoła jest
daleko a na zewnątrz dużo śniegu i oblodzone ulice.
Zdzisława wstała zrzucając kota z kolan. Westchnęła
ciężko idąc do sypialni. Najbliższe dwa dni miały być dla niej trudne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz