poniedziałek, 28 marca 2022

Ciastka domowe czy z linii produkcyjnej?

          Cześć. W ten weekend nasze plany się posypały. Miał być wyjazd na wieś do znajomych. Niestety dopadł ich covid-19. Moja małżonka nie lubi „nic nie robienia”. Wpadła na pomysł upieczenia ciastek. Zaproponowałem spacer do sklepu po słodycze Dr Gerard. Przecież herbatniki Chococool cream należą do naszych ulubionych. Zostałem przegłosowany. Nawet wizja bałaganu, sprzątania, oparzeń nie odwiodła jej od wypieków. Postanowiłem zachwalać słodycze wyprodukowane na automatycznej linii. Wspomniałem o tym, że takie ciasto jest idealnie wymieszane przez maszynę, że składniki są w odpowiednich proporcjach, że po wyrobieniu ciasta maszyna dzięki specjalnym głowicom tworzą ciekawe kształty albo rozwałkowuje ciasto na odpowiednią grubość i wycina kształty a ciastka są identyczne jak dwie krople wody. Następnie taśmy podajnika przenoszą uformowane ciastka do pieca, gdzie komputer jest zaprogramowany na odpowiednią temperaturę i czas pieczenia. Nikt się nie oparzy, a ciastka nie spalą. Potem ciastka są studzone i jadą podajnikiem do: szprycowania, dekorowania a na końcu pakowania. Człowiek tylko dogląda procesu. Jego praca jest często ograniczona do załadowania maszyny składnikami na ciasto oraz do zdejmowania pudełek z linii podajnika i pakowania ich do kartonów. Czy domowa produkcja też jest tak bezobsługowa? Czy ciastka są identyczne? Czy ciasto jest zawsze tak samo smaczne?

          Na własnej skórze przekonałem się, że domowa produkcja jest niebezpieczna. Na początku pękła paczka z mąką. Podłoga wyglądała jakby spadł śnieg. Potem wycinając foremką kształty, dałem radę skaleczyć się w palec. Na koniec chciałem podjeść świeże ciastko, dotknąłem blachy i się oparzyłem. Po prostu jestem mistrzem cukiernictwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz