Styczeń, to okres
zabaw karnawałowych. Chociaż jest już mniej ciekawych imprez niż w poprzednich
latach. Ja nie planowałam występu na balu karnawałowym. Jednak mąż Kazik chcąc
mi zrobić niespodziankę kupił bilety do remizy. Wtedy wpadłam w histerie, bo
przytyłam i nie zmieszczę się do eleganckiej sukienki. Miałam dwa tygodnie do
schudnięcia, to za mało czasu. W sobotę wyruszyłam na targ i do sklepów w
poszukiwaniu ciekawych kreacji. Na początku sama biegałam, a potem dołączyła do
mnie koleżanka. Właściwie zadzwoniłam po nią, bo mieszka w pobliżu. Z chęcią zjawiła
się. Sama też myślała o sukience. Nawet było w czym wybierać. Tylko niektóre
odstraszały wysoką ceną. Ja kupiłam sobie niebieską. Zadowolona byłam, bo
chociaż troszkę mnie wyszczupla. Muszę zapisać się na fitness lub inne
ćwiczenia. Świąteczne ciasteczka pewnie odłożyły się na boczkach. Koleżanka bez
problemu kupiła czarną sukienkę z dodatkami złotymi. Jest odwrotnością mojej
figury wysoka i szczupła. Po udanych zakupach zaprosiła mnie na kawę. Ja do kawy
kupiłam smaczne czekoladki Pasja o smaku wiśniowo-rumowym produkcji
Dr. Gerarda. Siedząc rozmawialiśmy o balu, a ona zaproponowała, że może zrobić
mi fryzurę i makijaż. Z tego powodu bardzo się ucieszyłam. Przez dwa tygodnie
bardzo mało jadłam, tylko piłam dużo wody i schudłam dwa kilo. Przed balem
zrobiłam się na bóstwo. Na mój widok mąż uśmiechnął się i prawił mi
komplementy, których od dawna nie słyszałam. Na zabawie mieliśmy towarzystwo
przyjaciół i dobrze się bawiliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz