Korona wirus sieje strach i panikę na całym świecie. Liczba
chorych wciąż wzrasta. Zawieszono na dwa tygodnie naukę w uczelniach, szkołach.
Odwołano masowe spotkania, zawody. Niektóre sklepy też są nieczynne. Jedynie
spożywcze, apteki i stacje benzynowe. Można zadzwonić na infolinie np. do
przedsiębiorstwa gazowego lub energetycznego. Jeżeli jest taka możliwość sporo
osób pracuje w domu przez komputer. W przychodniach utworzono teleporady dla
pacjentów nawet dla osób z poważnymi schorzeniami. W sklepach poznikały środki
czystości, produkty dłuższego terminu. Niestety też uległam panice i
zadzwoniłam do syna, aby się z nim umówić na większe zakupy. Spotkaliśmy się
wieczorem w dużym markecie i na dwa wózki wrzucaliśmy. Makarony, ryż, kasza,
mąka, mleko, papier toaletowy. Jeszcze inne potrzebne rzeczy, których nie będę
wymieniać. Na niektórych półkach już nic nie było. Na koniec podjechałam na
dział ze słodyczami. Rozglądałam się za produktami Dr. Gerarda. Wzięłam
ostatnie dwa opakowania Pryncypałków o
nowym orzechowym smaku. Obładowani po brzegi stanęliśmy w dużej kolejce. Miałam
nadzieję, że o tak późnej porze będzie mniej osób. Jednak inni pewnie też tak
samo pomyśleli. Zapasy ułożyłam w piwnicy. Tam będą w chłodnym i suchym
miejscu. Następnego dnia pojechałam do pracy. Na początku nic nie mówiłam
koleżankom. Same pochwaliły się o zrobionych zapasach. Pod koniec dnia pani
kierownik zaproponowała mi, aż do odwołania pracę zdalną. Ucieszyła mnie ta decyzja, bo
nie będę musiała jeździć transportami publicznymi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz