Za tydzień uczniowie wracają do klas. Myśleliśmy, że będziemy szykować tornistry, robić ostatnie zakupy typu strój na WF i worek. Jednak nasz ostatni tydzień wakacji jest bardzo aktywny. Zamiast pochłaniać słodycze Dr Gerard przed telewizorem, biegamy po mieście. Raczej jeździmy rowerami. Jedyne, co możemy przekąsić to krakersy Artur. Zaczęło się spokojnie, od poniedziałku chodzę na rehabilitację, czyli gimnastyka i masaż dla mojego kręgosłupa. W międzyczasie trener moich pociech zorganizował dodatkowe treningi. Nie myślcie, że dwa razy w tygodniu i koniec. Treningi odbywają się normalnie we wtorek i czwartek po południu, a dodatkowo codziennie przed południem mają półtoragodzinny trening. Czyli dwa razy w tygodniu mają trzy godziny zajęć. Wczoraj Marysia była tak zmęczona, że zasnęła po dwudziestej pierwszej. Teraz jesteśmy w domu, zjedliśmy obiad i regenerujemy się przed kolejnymi rzutami, skokami, slalomami itd. Jedynym ratunkiem jest deszcz. Popołudniowe zajęcia przewidziane są na piasku, rano mieli do dyspozycji halę, teraz już nie. Dlatego z zainteresowaniem spoglądamy za okno. Torba już spakowana, muszę tylko kupić coś odżywczego i zdrowego. Ciastka pełnoziarniste byłyby ok. Dzisiaj moja ślubna ma zebranie w szkole, na mojej głowie jest dopilnowanie sportowców. Krzysiek sam się ogarnia, bierze rower i tyle go widzieli. Marysia jest młodsza i uwielbia, gdy ktoś jej towarzyszy. Nie lubi być sama i nie lubi chodzić samotnie. Dlatego Tata „zawsze chce” być z nią. Co by się nie działo, to Tata „jest chętny” zrezygnować ze swoich planów i iść z córeczką. Nawet, jeśli później nie wyrabia się ze swoją robotą. Muszę kończyć, ponieważ moja piłkarka stoi z torbą i czeka by już iść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz