Po wizycie u starszej siostry resztę dni z młodszą córką spędzaliśmy w domu. Były żniwa i kombajn kosił nasze zboże. Mąż wziął sobie parę dni urlopu, by zając się gospodarką. Pomaga mu zięć, który też pochodzi ze wsi. My z córką zajmujemy się dziećmi i robimy przetwory ze śliw, ogórków i cukinii. Maluchy bardzo lubią przebywać w sadzie. Wzięliśmy sobie kocyk kompot do picia i najważniejsze smakołyki produkcji Dr. Gerarda. Także torbę różnych zabawek. Chociaż więcej biegają po trawie. Poszliśmy na maliny i parę zerwaliśmy do pudełeczka. Trzeba z tych owoców zrobić sok malinowy. Smutek mnie ogarnia, bo córka z rodziną musi wracać do swojego domu. Ja przypilnowałam dzieci, a ona pojechała na zakupy, bo chciała sobie kupić parę polskich produktów. Między innymi ciastka Dr. Gerarda, bo wszystkim bardzo smakują. Ja przygotowałam jej przetwory, które razem robiliśmy. Także świeże warzywa i owoce. Postanowili jechać pod wieczór. W ciągu dnia dzieci prawie nie spały i na pewno w samochodzie zasną. Przy pożegnaniu prawie się rozpłakałam, bo nie wiem kiedy następnym razem się spotkamy. W nocy napisała SMS, że szczęśliwie zajechali, chociaż z przygodami. Podczas podróży zastała ich ogromna burza i nawigacja przestała działać. Trochę znali trasę, to im pomogło. Dzieci nawet się nie obudziły, bo były bardzo zmęczone.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz