Chcieliśmy dzieciom urozmaicić pobyt, więc pojechaliśmy do najbliższej latarni morskiej w Niechorzu. Sam widok tej latarni jest ciekawy. Dzieciom nie kończyły się pytania. Jedno skończyło, to zaczęło następne. Najpierw postanowiliśmy oglądnąć latarnie z pozycji ziemi. Jest ona na drugim miejscu pod względem wysokości nad polskim morzem. W czasie drugiej wojny światowej została uszkodzona, ale po wojnie ją naprawiono. Dodatkowo wzmocniono przed klifem betonowymi pasami. Musieliśmy stać w dużej kolejce po bilety. W końcu doczekaliśmy się i wychodziliśmy na wieże, która liczy 210 schodów. Z małymi dziećmi musieliśmy powoli dążyć do celu. Na szczęście żadne dziecko nie narzekało. Potem oglądaliśmy piękne widoki przez lornetkę. Zawsze mamy ją na wyjazdach. Porobiliśmy pamiątkowe zdjęcia z naszego pobytu. Ze schodzeniem był większy problem, ale daliśmy radę. Dzieciom chciało się jeść i pić. Mieliśmy tylko wodę mineralną i smakołyki produkcji Dr. Gerarda. Nimi załagodziliśmy trochę głód. Po drodze wstąpiliśmy do baru mlecznego i zamówiliśmy placki ziemniaczane z sosem grzybowym, a maluchom naleśniki z białym serem. Po nabraniu sił wędrowaliśmy po plaży. Wieczorem po kąpieli pociechy bardzo szybko zasnęły. Wtedy mogliśmy spokojnie przed domkiem posiedzieć z siostrą i szwagrem. Byliśmy zadowoleni z naszego odpoczynku. Został nam tylko jeden dzień pobytu, który spędziliśmy kąpiąc się w morzu. Wieczorem wracaliśmy do Krakowa. Podróż mieliśmy spokojną bez zbędnych niespodzianek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz