Jeszcze całkiem nie
wyzdrowiałam, a już dziewczynki Małgosia i Kasia rozchorowały się. Miały wysoką
gorączkę i kaszlały. Wzięłam parę dni
urlopu, by być z nimi. Czasami teściowa opiekuje się w czasie ich przeziębień.
Jednak postanowiłam w najtrudniejszych dniach być z nimi. Gotuje im
lekkostrawne pożywienie i to co lubią. Małgosia martwiła się o nadchodzący bal. Lecz wytłumaczyłam jej, że za parę dni
będzie zdrowa. Po przebytej chorobie pojechałam z dziewczynkami do koleżanki
Iwonki. Jak okazało się, to moja młodsza córka też w przedszkolu ma mieć bal.
Przywitałyśmy się z przyjaciółką i wręczyłam
jej pierniczki w nadzieniem wieloowocowym i rurki waflowe produkcji Dr.
Gerarda. Podziękowała i zaraz zrobiła kawę, a dzieciom herbatę malinową. Małgosia przymierzyła obiecaną białą sukienkę. Ładnie w niej wyglądała tylko była trochę
za długa. Koleżanka postanowiła ją na miejscu
podwinąć. Skrzydełka wcześniej uszyła z firanek. Natomiast
zastanawiałyśmy się jak przebrać Kasię.
Wyjmowała różne szmatki po swoich dzieciach czekając na natchnienie. Wśród
wyrzuconych ubrań była zielona spódniczka w kwiatki na gumce. Wzięłam ją i
przymierzyłam na Kasię. To jest karnawał i nie musi mieć dopasowaną. Koleżanka
pomogła nam zrobić wianek z kolorowych resztek i bibuły. Na balu będzie wiosną
p[powiedziałyśmy do Kasi. Dziewczynki układały do pudełka rozrzucone ubrania.
Słodycze dawno zniknęły z talerza i Iwonka zatrzymała nas na kolację.
Sprzeciwiałam się, lecz ona nie chciała słyszeć żadnych dyskusji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz