Wieczorem mąż Marek przyszedł z propozycją, abyśmy poszli na
bal karnawałowy. Nasi znajomi też się wybierają. Trzeba jak najszybciej podjąć
decyzje, bo zostało mało biletów. Rzadko chodzę na takie imprezy. Nie
wiedziałam jaki strój obowiązuje. Czy też jak dzieci muszę być przebrana. Mąż
bardzo nalegał więc zadzwoniłam do koleżanki Basi, która też będzie. Ona
orientuje się znakomicie, bo była rok temu w tej knajpie. Mężczyźni byli w
garniturach, a kobiety w sukniach. Zaproponowała abyśmy pojechały kupić nowe
suknie. Od razu zgodziłam się, bo niestety parę kilo do przodu i pewnie żadnej
nie dam rady ubrać. W sobotę dzieci były pod opieką męża, a ja spotkałam się z
Basią. Przymierzałyśmy sporo sukienek. Przyjaciółka wcześniej upatrzyła sobie
bordową i po krótkim zastanowieniu kupiła. Ja nie mogłam się zdecydować, bo
były drogie i wciąż szukałam. W końcu zmuszona byłam kupić droższą w kolorze
niebieskim. Wracając wstąpiliśmy do sklepu po zakupy. Do koszyka oprócz innych
produktów dorzuciłam pierniczki z nadzieniem wieloowocowym w polewie
czekoladowej, dla dzieci ulubione kremisie, a to wszystko produkcji Dr.
Gerarda. Po owocnych zakupach koleżankę na kawę. Z chęcią zgodziła się. Pijąc
kawę z dodatkiem smacznych ciastek rozmawiałyśmy o swoich problemach. Dobrze
zwierzyć się bliskiej osobie. Teraz obiecałyśmy, że częściej będziemy się
spotykać. Czy dotrzymamy słowa, to czas okaże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz