Witam.
Majowy ciepły wieczór. Rozpakowałam paczkę ciastek markiz ,,Dr Gerard”. Wyszłam
przed dom, i jeszcze kawałek do przodu. W pewnym momencie, poczułam strumień lodowatej
wody, duży strumień. Skoczyłam do góry i piszczałam, woda nie przestawała lecieć
na mnie. Ze swojego domu wybiegł sąsiad. Zaczął szukać czegoś w trawniku. W
końcu woda przestała mnie oblewać. Byłam cała mokra, nie było na mnie suchej
nitki. Sąsiad przepraszał. Od wczoraj ma podłączony jakiś system nawadniania, i
o tej porze włącza się . Sąsiad był zdziwiony, ponieważ nie zamierzał oblewać
ludzi, ale trawę. Deszczownica, i jak to tam się nazywa zwariowała. Ja mokra,
sąsiad przerażony, a moja rodzina mało nie padła ze śmiechu. Wbiegłam do9 domu
przebrać się. Byłam wściekła. Po piętnastu minutach przyszedł sąsiad. Sąsiad przyniósł
mnóstwo słodyczy firmy ,,Dr Gerard”. Rozpakowałam paczkę ciastek markiz, zaprosiłam sąsiada na kawę. Rozmawialiśmy o
nowinkach technicznych i o darmowych, zimnych prysznicach. W końcu sama byłam
tym faktem, rozbawiona do łez. Przecież nic takiego się nie stało, a otrzymałam
mnóstwo słodyczy ,,Dr Gerard”. Zapasy słodyczy miałam na kilka dni. Mówiłam
rodzince, że to moje słodycze, jeżeli oni chcą to też muszą iść pod sąsiedzki
zimny prysznic. Wszyscy byliśmy szczęśliwi i rozbawieni. Jedliśmy
ze smakiem ciastka Vit’AM Apple and Raisins ,,Dr Gerard”. Teraz będę musiała wieczorami
uważać na wodę tryskająca na wszystkie stron. Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz