Ostatnio pisałem o planach na weekend i o przeszkodach, jakie napotkaliśmy. Martwiłem się, czy w ogóle dojdzie do grilla. Miało być cudownie, ale…
Mięso mieliśmy już kupione,
ciastka pełnoziarniste i markizy „dr Gerard” były spakowane. Pozostało tylko
odwiedzić dentystę i w drogę. Tylko czy lekarz pozwoli na jazdę rowerem, bo jak
nie będziemy musieli zrezygnować z wycieczki. Co zrobić, pojedziemy samochodem.
Okazało się, że godzinę po wizycie mogliśmy ruszać w drogę na jednośladach. Torby
zapakowane, humory dopisywały. Po godzinie byliśmy na miejscu. Okazało się, że
towarzystwo już się zbierało. Przybyli wszyscy, zaproszeni goście. Panie uwijały
się w kuchni i przy dzieciach, Panowie wzięli się, za rozpalanie ogniska i
grilla oraz za zapełnienie lodówek. Ogród za domem jest duży, zmieściły się:
trampolina, piaskownica, domek na drzewie i huśtawka. W domku dzieciom
uszykowano przekąski i herbatkę. Ciastka „dr Gerard” i owoce ucieszyły
maluchów. Po kilku minutach całe towarzystwo siedziało za domem. Kto chciał
mógł usiąść w altanie a kto lubi ciepło zajmował miejsce przy ogniu. Gospodarze
przygotowali pułapki na insekty. Żaden komar nie był nam groźny. Mogliśmy w
spokoju biesiadować. Gdy zaszło słońce dzieci poszły spać do salonu, dorośli
ciągnęli tematy do świtu. Właśnie tak wyglądają spotkania znajomych ze szkoły. Nasze
dziewczyny chodziły do jednej klasy w szkole średniej. Teraz rozjechały się po
Świecie. Tylko raz na kilka lat spotykamy się. Dlatego dziewczyny zabierają ze
sobą mężów i dzieci. Kiedyś pokazywały sobie zdjęcia, teraz stanowimy jedną
grupę. Bardzo chętnie się spotykamy. Czasami organizujemy imprezę w lokalu
innym razem u kogoś w ogrodzie. Mam nadzieję, że to się nie zmieni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz