środa, 26 maja 2021
Święta na odludziu - czyli kwarantanna cz. IX
Dzień dziewiąty
W piątek 9 kwietnia zrobiło się nieco cieplej. Na termometrze wreszcie pojawiła się „dwu cyfrówka”, choć te 12 stopni, jak na koniec pierwszej dekady kwietnia, powodem do wielkiego entuzjazmu nie było. Jednak powiało nieco wiosną – to znaczy, bardziej powiało niż wiosną. Jarka zaczęła boleć głowa z samego rana. Wziął tabletkę, ale pomyślał również o tym, że może to być pierwszy objaw zakażenia się wirusem SARS-CoV-2. I choć podchodził bardzo ostrożnie do sprawy, to pomiary temperatury i ciśnienia nie wskazywały na to, że jakaś choroba miałaby się u niego rozwijać. A gdyby okazało się, że w takim momencie, pod sam koniec kwarantanny miałby się ujawnić Covid, to trudne byłoby do zniesienia. Jak każdego ranka, obdzwonił wszystkich najbliższych, którzy jak zawsze, gorąco pozdrawiali i życzyli udanego dnia. I życzenia chyba poskutkowały, gdyż dzień ten minął spokojnie, ból głowy ustąpił a po kawie i skromnej przystawce do niej, w postaci wyśmienitych ciasteczek firmy Dr Gerard, Jarek poczuł się wręcz w niezwykłej formie. Czuł się tak, że mógłby góry przestawiać. Opadł jednak z sił, kiedy zadzwonił telefon a na ekranie pojawił się znajomy numer z policjanta. Dalsze czynności miały charakter standardowy. Podszedł więc do okna, następnie panowie pomachali sobie i pan policjant poszedł sobie – pewnie do samochodu. A Jarek? Wziął termosik z kawą i swoje ulubione smakołyki - ciastka pełnoziarniste, Pryncypałki Black&White – nowość Dr Gerard, ciastka Vit’AM Apple and Raisins oraz markizy, usiadł wygodnie w fotelu i zabrał się za czytanie książki.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz