Szybko się skończyły wakacje i w środę 1 września uczniowie poszli do szkoły. Ja wzięłam sobie urlop, by odprowadzić młodszą córkę Kasię do pierwszej klasy. Maluchy miały dopiero na godzinę 10 00. Wcześniej rozpoczęcie roku miały starsze dzieci. Tak jest lepiej, bo pociechy bardzo przeżywają pójście do szkoły. Pamiętam zachowanie starszej córki Marysi i teraz tak samo Kasia boi się zostać z dziećmi. Całkiem nowe środowisko i trzeba pomóc pociechom zaakceptować go. Najpierw był uroczysty apel z przemową dyrektora. Potem uczniów rozdzielono do poszczególnych klas z wychowawczyniami. Kasia usiadła z dziewczynką w drugiej ławce. Ja z innymi rodzicami czekaliśmy na dzieci przed klasą. Po zakończeniu pojechałyśmy z Kasią do sklepu. Chciałam jej dokupić brakujące rzeczy. Także Marysia dała mi listę zakupów. Wstąpiliśmy na dział ze słodyczami po nasze ulubione ciastka produkcji Dr. Gerarda. W sklepie spotkałam koleżankę z dziećmi. Też robiła szkolne zakupy. Zaprosiła naszą rodzinę na sobotę. Zamiast obiadu zrobimy sobie grilla i posiedzimy. Od razu pomyślałam sobie, by jeszcze włożyć do koszyka więcej ciastek Dr. Gerarda i warzywa na sałatkę. W piątek zadzwoniłam, że przyjedziemy i przywiozę sałatkę i słodycze. W sobotę nie miało padać, ale rozpadało się. Wcześniej przyjaciółka mówiła, jeśli będzie padać, to posiedzimy w domu. Mężczyźni nie musieli pilnować grilla, bo mięso i kiełbaski piekły się w piekarniku. Dałam gospodyni ciastka Dr. Gerarda i sałatkę.. Ona natomiast upiekła jabłecznik. W miłej atmosferze posiedzieliśmy do wieczora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz