Witam.
W poprzednim poście pisałam, o okropnej ulewie. Lało i lalo i końca nie było
widać. Ja słuchałam książki, drzemałam w fotelu i podjadłam słodycze firmy ,,Dr
Gerard”. Mijał czas, a za oknem padało. Po małej nie planowane drzemce
postanowiłam zejść do piwnicy, i zobaczyć czy wszystko jest ok. Po ostatniej
ulewie studzienki były pozapychane, a my w piwnicy mieliśmy wodę. Kiedy zeszłam
do piwnicy, wiedziałam, że dobrze zrobiłam. W piwnicy miałam wodę po ko9stki. Wróciłam
do domu, i zadzwoniłam do męża. On wiedział co dalej ma robić. Trzeba było wezwać
służby by sprawdziły, czy studzienki nie są znów pozapychane. Okazało się że
trzeba na nich trochę poczekać, ponieważ zgłoszeń było wiele. w domu przebrałam
się i zjadłam markizy Twins ,,Dr Gerard”. Zeszłam ponownie do piwnicy, wzięłam
wiadro i szufelkę zaczęłam tą wodę wylewać. Innej rady nie było. Ekipa awaryjna
dość szybko przyjechała, odetkali studzienkę. Przestało przesiąkać do piwnicy.
Wiadro za wiaderkiem, i wyniosłam wodę z piwnicy. Trzeba było czekać na słońce by
to wszystko wyschło. A za oknem nadal padało. Ponownie wróciłam do książki, a
od czasu do czasu schodziłam do piwnicy, żeby sprawdzić czy wszystko jest ok. I
na całe szczęście już nic nie podmakało. Markizy Twins ,,Dr Gerard” pozwoliły
mi przetrzymać ten dzień i nie wpaść w histerie. Pozdrawoam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz