Podczas nieobecności dzieci spakowałam parę zabawek i wyniosłam do piwnicy. Może nie zauważą braku w ich kolekcji. Największym wyzwaniem były moje dwie szafy. Też zbieram ubrania licząc, że schudnę i będę je nosić. Do tej pory wręcz odwrotnie wciąż dokupuje trochę większy rozmiar. Mobilizacja jest na krótki czas i znowu wszystko powraca. Jest to dla mnie ciężki temat, może w grupie bardziej dam radę. Wyłożyłam z szafy ubrania i zajęło całe duże łóżko. Na szczęście mąż był w pracy i nie wydział zgromadzonych rzeczy. Do jednego pudełka włożyłam mniejsze, ale jeszcze po schudnięciu będę w nich chodzić. W drugim pudełku rzeczy grubsze na zimę. Niestety odłożyłam cały worek ładnych rzeczy do oddania, z którymi z niechęcią się rozstawałam. W szafie ułożyłam pozostałe ubrania. Zdążyłam przed przyjściem Mariusza. Dziewczynki już dawno spały, w takich chwilach mogę pomyśleć o sobie. Na pocieszenie zrobiłam sobie malinową herbatkę oraz pochrupałam ulubione pryncypałki produkcji Dr. Gerarda. W następnych dniach porządkowałam ubrania męża i buty. Nieśmiało zaproponowałam koleżance z pracy odłożone ubrania. Z chęcią zgodziła się zobaczyć czy coś będzie jej pasowało. Po pracy przyjechałyśmy razem do domu. Ona przeglądała, a ja w tym czasie zrobiłam kawę z dodatkiem ciastek Dr. Gerarda. Irenka wybrała dwie bluzki i spodnie. Resztę rzeczy może komuś innemu będą pasowały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz