środa, 29 czerwca 2022
Czuć życie
Było bardzo przyjemnie. Odnosiłem wrażenie, że wiosenne chłody odeszły już w niepamięć. Ale też zdawałem sobie sprawę z tego, że są to tylko chęci, aby było już tylko przyjemnie i ciepło. Nie raz, nie dwa bywało tak, że oczekiwania stawały się złudne i zdecydowanie odbiegały od rzeczywistości. Ale ta sobota – ostatni dzień kwietnia, nie prognozowała jakichś pogodowych rewelacji. Było w miarę ciepło, powiewał lekki wiatr, słońce przeważnie przyświecało, ale od czasu do czasu chowało się za jakąś małą chmurką. Drzewka owocowe kwitły obficie w ogrodzie a trawa nadawała się już do koszenia. Na całe szczęście, prawie wcale nie było krecich kopców. Pszczoły naszego działkowego sąsiada Janka mocno uwijały się, przeskakując z kwiatka na kwiatek, zapylając owocniki kwiatostanów. Część ptaków uwijała się przy budowie swoich gniazd, zaś część świergotała tak że czasem aż w uszach dzwoniło. Początkowo trudno było przestawić się, nagle zmieniając realia miejskie, na – nazwijmy to – realia poza miejskie. Kiedy otworzyliśmy domek i sprawdziliśmy czy wszystko w środku jest w porządku, to poczułem chęć przegryzienia czegoś wyjątkowego. Takim wyjątkowym przysmakiem mogły być na przykład, jakieś produkty firmy Dr Gerard. Na przykład - biszkopty Kremówka śmietankowo-morelowa, Listki kruche maślane, albo wafelki. Jednak podczas rozpakowywania zakupów, nigdzie ich nie dostrzegłem. Zapytałem zatem Gabrysię, czy ona ich gdzieś nie włożyła. A Gabrysia żachnęła się i powiedziała, że zapomniała mi powiedzieć, ale nie było w tym sklepie co robiliśmy zakupy, tych produktów. No a później w całym pośpiechu i zamieszaniu, zapomniała mi o tym powiedzieć. Nie byłem zbytnio szczęśliwy z tego powodu, ale rada nie rada, należało wsiąść w auto i podjechać do najbliższego sklepu aby uzupełnić braki – bo bez smakołyków firmy Dr Gerard, ani rusz!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz