Wreszcie pociąg, którym to podróżowali dotarł do stacji docelowej i państwo Kowalscy wysiedli z niego. Jak na tą porę dnia to ruch w mieście do, którego to przybyli na spacer bulwarem oraz kino był mały chociaż pora dnia była śniadaniowa. Pan Witold nawet sobie żartował iż ludzie odsypiają cały tydzień pracy, a może i to jest prawda chociaż w części. Teraz idąc pani Krysia poczęstowała pana Witolda rarytasami tymi, które to przezornie wzięła z sobą na spacer z domu, a są to takie pyszności jak - biszkopty Kremówka śmietankowo-morelowa oraz wafelki i to te jak mawiają obydwoje od najlepszego producenta tych wyrobów jakim jest ich wytwórca Dr Gerard. W stronę bulwaru poruszali się jedną z głównych ulic obserwując przechodzących obok nich ludzi. Po kilkunastu minutach drogi dotarli do miejsca do którego to tak planowali się wybrać już od kilku dni. Na bulwarze tak samo jak i oni można było dostrzec spacerujących ludzi. Morze rytmicznie obmywało kamienie położone wzdłuż betonowego pasażu. Od morza czuć było jakąś magiczną siłę, a w oddali dostrzec można było pływające po nim żaglówki. Jeszcze wydobycie z siateczki - biszkopty Kremówka śmietankowo-morelowa i chrupnięcie, a tu jak na zawołanie zaczęły krążyć ptaki. Pan Witold zaczął je karmić, wyrzucając w górę kawałki ciastek. A one z głośnym jazgotem łapały je w locie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz