czwartek, 18 stycznia 2018
Zabawa na śniegu.
Wreszcie spadł śnieg, na który tak bardzo wyczekiwały dzieci. Spadło go bardzo niewiele, ale dla maluszków to wystarczy by trochę pobawić się na nim. Rano przyniosłem z piwnicy saneczki z myślą, że gdy wnuk wróci ze szkoły to zapewne będzie chciał na nich pojeździć. W południe zadzwoniła córka, że ma prośbę bym zaopiekował się Bartkiem, bo ona ma pilną sprawę do załatwienia.
Dobrze zgodziłem się, tylko przygotuj mu ciepłe ubranie, bo wybieram się z Mirkiem na sanki, to i Bartka też zabiorę.
Córka mieszka niedaleko, więc poszedłem po Mirka, a po drodze wszedłem do sklepu na małe zakupy. Musiałem uzupełnić zapas słodyczy, bo po ostatniej wizycie wnuków nic mi nie zostało. Wielkiego wyboru słodyczy nie było, bo to mały sklepik osiedlowy, ale ku mojemu zadowoleniu były ciastka Zwierzaki maślane oraz ciastka Jungle - nowy produkt Dr Gerarda. Kupiłem po dwa opakowania i udałem się po Mirka. Nim ja doszedłem do bloku, to już córka czekała na mnie z Mirkiem, który siedział na sankach.
Na powitanie krzyczał do mnie, -Fajnie, że jesteś dziadziuś bo mama nie chce mnie ciągnąć.
No fajnie -pomyślałem, -znów będę za konia.
Na chodnikach na moje szczęście leżał śnieg, to bez problemów dotarliśmy do domu.
Bartek miał przyjść ze szkoły za godzinę, więc chciałem by Mirek wszedł na ten czas do domu, ale niestety nic z tego, musieliśmy udać się na górkę.
Mirek jest jeszcze za mały, by sam zjeżdżał na sankach z górki, więc musiałem z nim zjeżdżać. Po drugim zjeździe powiedział, że nóżki go bolą i niema siły wchodzić do góry.
Znów musiałem robić za konia i wciągać go pod górkę.
Po 50 minutach miałem dość tej zabawy, więc tym razem ja stwierdziłem, że koń głodny i musi zjeść posiłek, bo inaczej padnie z głodu.
Pomyśłał trochę Mirek i powiedział, No dobra, ale jutro to niech koń sobie zabierze jedzenie, dobra?
Wróciełem z Mirkiem do domu, a z Bartkiem na saneczki musiała iść jego mamusia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz