Sobota to dzień wypoczynku. Po ciężkim tygodniu należy wypocząć. Korzystając z tego, że żonka ma wolny dzień, powinienem leżeć na plecach, pić kawę i pochłaniać ciastka kruche korzenne Cookie Man albo inne słodycze Dr Gerard. Nie tym razem. Na ten dzień mieliśmy plany, czyli impreza karnawałowa. Potańcówka zaczynała się o godzinie dwudziestej, więc miałem sporo czasu na przygotowania. W piątek wieczorem po rozmowie z innymi rodzicami, dowiedziałem się, że rano jedziemy na turniej piłki ręcznej. Bardzo się ucieszyłem, że będę mógł zobaczyć syna w akcji.
Budzik
zadzwonił o szóstej trzydzieści, zaprowadziłem psinę do teściowej, żeby nie
została sama na cały dzień. Zapakowałem do samochodu plecak z suchym prowiantem
i coś do picia. W kieszeń wziąłem czekoladowy Pryncytorcik i ruszyliśmy w
kierunku autostrady na północ. Przejazd zajął półtora godziny, na miejscu
spotkaliśmy innych kibiców i piłkarzy. Zajęliśmy miejsca na trybunach, wypiliśmy
kawę ze sklepu na literę „Ż” i mogliśmy nadwyrężać struny głosowe. Emocji nie
brakowało, spotkały się trzy drużyny na podobnym poziomie gry. Mecze były
zacięte, lecz bez nadmiernej brutalności. Nie obyło się bez siniaków, taki
sport. Najbardziej ucierpiała koszulka naszego kołowego. Tak go pilnowano, że
rękaw został podarty. Mój syn był wyróżniającym zawodnikiem swojej drużyny. Dumni
i zadowoleni wróciliśmy do domu. Do imprezy mieliśmy trzy godziny. Szybka kąpiel,
szybka kawa z ciastkiem. Potem relaks na kanapie. Kreacje imprezowe czekały na
wieszakach, wrzuciliśmy je na siebie i poszliśmy na tańce. Większość ekipy
czekała już na miejscu. Zajęliśmy miejsca przy stolikach, chwila rozmowy, coś
wypiliśmy i poszliśmy na parkiet. DJ grał do godziny trzeciej, nie robił żadnej
przerwy. W międzyczasie kelnerki podawały ciepłe posiłki. Tylko, że nie było czasu
usiąść i zjeść. Szliśmy do stolika może raz na dwie godziny. Po to, aby
uzupełnić płyny. W takim tempie wytrzymaliśmy do końca zabawy.
Jeszcze się
nie wyspałem i nogi mnie bolą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz