Studniówka Córki Marysi to było jedno z większych wydarzeń w styczniu. Na początku miesiąca biegaliśmy po sklepach za nową sukienką. Trochę przytyła i nie zmieściła się kupionej pół roku wcześniej. Straciła z tego powodu humor i postanowiła się odchudzać. Ta decyzja trwała jeden dzień. Gdy zobaczyła na stole pryncypałki dr, Gerarda to zaraz się poczęstowała. W sklepach natrafiliśmy na ciekawe wysprzedaże różnych ubrań. Przymierzała kilka sukni i najlepiej nam się spodobała prosta sukienka w kolorze bordowym. Oprócz niej Marysia kupiła sobie dwie ładne bluzeczki. Po drodze wstąpiliśmy do znajomej fryzjerki, by umówić układanie włosów przed zabawą. W sobotę córka wyszykowała się na bóstwo i mąż zawiózł ją na studniówkę. Na nią już czekał kolega, z którym miała się bawić. Na początku młodzież podziękowała rodzicom, dyrekcji i nauczycielom za edukacje. Zabawę rozpoczęli uroczystym polonezem. Ze względu na panującą pandemię obsługa hotelowa często wietrzyła pomieszczenia, z których korzystali uczestnicy, czyścili klamki, włączniki światła, uchwyty, poręczy krzeseł oraz toalet, podłóg i blatów. Ja z mężem piliśmy kawę w towarzystwie smacznych ciastek Dr. Gerarda. Rozmawialiśmy o naszej prawie dorosłej córce. Pewnie myślami ją przywołaliśmy, bo w tym momencie zadzwoniła. Umówiliśmy się, że rano da znać i tata po nią pojedzie. Szampańska zabawa trwała do samego rana. Mąż pojechał po córkę, przy okazji odwiózł chłopaka. Po powrocie szybko zrobiła prysznic i poszła na zasłużony odpoczynek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz