środa, 17 stycznia 2018
Pierwszy opady śniegu.
Rak dlugo wyczekiwany przez dzieci śnieg, wreszcie spadł. Rano gdy wnuczek zobaczył, że na dworze biało, to od razu przypomniało mu się, że miał obiecane sanki, jak tylko spadnie śnieg. Dla niego to nie ważne, że tego śniegu to na lekardtwo. Ważne , że spadł i jest biało. Po krótkiej rozmowie doszliśmy do porozumienia, że pójdziemy na spacer do lasu, ale trzeba najpierw zjeść śniadanie, zrobić zakupu i wtedy pójdzimy na spacer. Dominik przystał na te warunki i w szybkim tępie ubrał się i zasiadłlszy za stołem czekał na śniadanie. Babcia wykorzystując okazję przygotowała mu śnidanie kanapki z serkiem, a na deser paczuszkę ciasteczek Witam Jabłko Rodzynki Dr Gerarda oraz kubek kakaa.
Śniadanie Dominik w szybkim tempie zjadł i już czekał na przedpokoju by go ubierać, bo trzeba szybko iść by śnieg nie zginął. My też pośpieszyliśmy się, by nie stracił chęci na wyjście z nami na zakupy.
Poszliśmy do pobliskiego sklepu osiedlowego, w którym prócz podstawowych zakupów kupiliśmy słodycze Dr Gerarda, by zabrać je na spacer do lasu.
Gdy wróciliśmy po zakupach, to Dominik od razu udał się do piwnicy i nim wyszedłem na dwór, to on już czekał ze sankami. Po przygotowaniu sanek, usadowiłem go na nich i wyruszyliśmy na spacer.
Na moje szczęście na chodnikach leżała warstwa białego puchu i nawet lekko sanki po nim sunęły. Po dotarciu do lasu podążyliśmy w kierunku malej polanki na niewielkim wzniesieniu, na którym zrobiliśmy mały tor saneczkowy dla Dominika. Z górki to Dominik sam sobie zjeżdżał, ale pod górkę to ja musiałem mu te sanki wyciągać.
Po godzinnej zabawie Dominik stwierdził, że już tu mu się nie podoba i chce na inną górkę iść. Buzia lekko mu się zaczerwieniła, bo wiatr się robił coraz mocniejszy, więc ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Jak się usadowił na sankach dałem mu wafelka Pryncypałka Mini Dr Gerarda, który jest jego ulubionym przysmakiem, a ja w jedną rękę sznurek od sanek, a w drugiej też Pryncypałka i ruszyliśmy w drogę.
Po dotarciu do domu, czkał na nas pyszny obiad, który przygotowała Babcia.
Dominik po zjedzeniu obiadu udał się do swego pokoiku i po krótkiej chwili usnął na kanapie. Przykryliśmy go kocykiem, by było mu ciepło. Po takim dotlenieniu, to dobrze mu się spało. Jutro o ile nie zniknie śnieg, to zapewne też udamy się na sanki.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz