Majówka za nami, pogoda była taka, że nie chciało się wystawić nosa za drzwi. Nawet moja psina nie chciała wyjść na spacer. Jak tu zacząć sezon grillowy? Nie pamiętam, kiedy i czy w ogóle kiedyś była taka beznadziejna majówka? Zostały nam tylko słodycze „dr Gerard” na pocieszenie. Nadchodzi kolejny weekend, postanowiliśmy jeszcze raz podejść do organizacji pierwszego grillowania. Zaczęliśmy od sprawdzenia prognozy pogody. W sobotę nie ma padać, można szykować palenisko. Teraz odpalamy listę kontaktów w komunikatorze i jedziemy według listy. Im więcej ziomków tym lepiej. Ogród mam duży i sporo osób może przyjść. Zaproszenia rozesłane. Pierwsze reakcje już są. Wszystkie pozytywne. Ekipa się zbiera, czas na zakupy. Moja Ślubna słynie z karkóweczki i marynat. Ja przygotuję sosy na sekretnych przepisach oraz kupię Pryncypałki Balck&White – nowość Dr Gerard. Inni przyniosą drób, kiełbasy, kiszki, surówki, ogóreczki i jeszcze wiele innych przysmaków. Muszę pamiętać, aby podłączyć do prądu lodówkę w garażu, przecież nie będę latał, co chwilę do kuchni po napoje. Lodówka ma swoje miejsce na tarasie, przedłużacz już czeka. Menu i towarzystwo już ustalone, teraz czas pomyśleć o walce z insektami, owadami i innymi żyjątkami. Nic nie może nam przeszkadzać. Dzieciom zorganizujemy salę kinową w salonie, gdy znudzą się zabawami w ogrodzie, będą mogły sobie coś obejrzeć. Potem rozłożymy śpiwory i będą miały piżama party. Kolejnym argumentem za grillem w sobotę jest to, że nazajutrz jest niedziela. Będzie czas na swobodne dojście do codzienności. Nikt nie będzie musiał wstawać rano do pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz