Następnie pan Witold udał się do łazienki i tu napełnił letnią wodą wraz z płynem do mycia wiadro, a wchodząc na powrót do przedpokoju powiedział to jest na umycie naszych rowerów z kurzu po okresie zimowym i wraz z Olą wyszedł z mieszkania. Do pokonania mieli zaledwie kilka schodów ponieważ ich mieszkanie mieściło się na pierwszej kondygnacji bloku, a po wyjściu z niego zaledwie kilkadziesiąt metrów także tą drogę pokonali w zaledwie kilkanaście minut Ola przez cały ten czas pokonywania drogi delektowała się ciastkami markizami tymi od jak mawia się w tej rodzinie najlepszego producenta tych słodkości jakim jest ich wytwórca Dr Gerard, które to jak wiemy wzięła przezornie z sobą. Oczywiście, że i podczas tej drogi nie zapominała częstować swojego taty także po dojściu do garażu już wszystkie ciastka znalazły się w ich brzuchach. Nawet pan Witold idący w dobrym humorze zaczął sobie żartować iż jakby miał jeszcze jedną rękę to na pewno nosił by w niej ciastka markizy. I tak dotarli przed drzwi garażu tu pan Witold postawił wiadro z wodą na ziemię, a z kieszeni wyciągnął klucze od garażu, włożył jeden z nich do zamka i go przekręcił. Mechaniczny brzęk oznaczał, że zamek został otwarty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz