wtorek, 18 lutego 2020

Między imprezami



   Nie bez powodu tak wspominam ten czas, kiedy poznaliśmy się z Mietkiem – „Rudym”… Ma to bowiem ścisły związek z… Nowym Rokiem. Tego dnia – jak wiadomo - przypadają imieniny Mieczysława. Również tego Mieczysława właśnie, zwanego „Rudym”, którego latem poznaliśmy wraz z Gabrysią u szwagra Marka. No i zostaliśmy zaproszeni przez „Rudego”, abyśmy wspólnie uczcili jego święto. Szczerze mówiąc, to mieliśmy mieszane uczucia co do tego zaproszenia, bo z jednej strony cieszyliśmy się oboje z tego że docenieni zostaliśmy z Gabrysią przez Mietka – z drugiej zaś strony, to oboje mniej więcej wiedzieliśmy w jakim stanie będziemy w Nowy Rok, po Zabawie Sylwestrowej… I nawet nie ukrywaliśmy naszych niepewności i rozterek, próbując jakoś wykręcić się z tej imprezki u Mietka. Ale on nawet nie chciał o tym słyszeć, mówiąc że – „… gdyby nawet świat się walił, to mamy być i koniec…”. Doszliśmy więc do wniosku, że rada nie rada – przyjaciela nie należy zawieść.
   Zabawa Sylwestrowa była – jak spodziewaliśmy się - huczna i obfita w różnego rodzaju dobroci. Dobrze przygotowany program – świetni prowadzący, muzyka,, gastronomia i bufet z wszelkiego rodzaju napojami oraz przegryzkami w śród których prym wiodły produkty firmy Dr Gerard:
- ciastka rurki waflowe Rolls Rolls
- Pryncypałki o nowym orzechowym smaku
- torcik zbożowy
- ciastka Choco cool
- draże
Efekt tego był taki, że do domu przyszliśmy okropnie zmęczeni – w zasadzie to nie pamiętam tego, jak doszliśmy do domu. Pamięć zaczęła mi funkcjonować od momentu jak w południe zadzwonił specjalnie nastawiony budzik. Pamiętam że obudziłem się z okropnie bolącą głową, ale musiałem wstać aby wyłączyć tego hałasującego drania. Zebrałem więc wszystkie siły jakie w sobie miałem i nie otwierając oczu dokonałem zamierzonego czynu, lecz zrobiłem to tak niefortunnie, że rozwaliłem w drobny mak to cholerne ustrojstwo. Panująca cisza przyniosła wreszcie trochę ulgi…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz