czwartek, 27 lutego 2020

To co lubi Magnes



   I znów – z ciepłego, przytulnego autobusu, gdzie sympatyczny kierowca wprowadził nas w miłą atmosferę – przemieściliśmy się na ulicę pełną chłodu, wilgoci, podmuchów wiatru który przyprawiał o gęsią skórkę… Prawdę mówiąc, to na samą myśl o tym jaka pogoda panuje na zewnątrz, wychodzić nie chciało się ani mnie, ani Gabrysi. Tam było przyjemnie, bo i fajny kierowca, dobra muzyka, ciepło, pusty autobus – nawet gdyby się uparł, to i zatańczyć można byłoby w nim. A tu – siąpiąca mżawka, ziąb, wiejący wiatr – i ogólnie rzecz biorąc – paskudnie.
   Te pięćset parę metrów które mieliśmy do przejścia, dłużyło się tak, jakby było dziesięć razy więcej. Pomimo tego że spieszyliśmy się jak rzadko kiedy, to droga ciągła się i ciągła… W końcu jakoś – ledwo, ledwo – doszliśmy. Dobrze że „Rudy” mieszka na parterze, bo będąc tego dnia mocno osłabiony, po szybkim przejściu z przystanku, nogi trzęsły mi się jak galareta i nie dałbym żadnych gwarancji że wszedłbym jeszcze choćby na pierwsze piętro. Tuż po otwarciu drzwi, głośnym szczekaniem przywitał nas mały terierek o sympatycznej nazwie – „Magnes”. Mietek nazwał go tak dlatego, że do niektórych ludzi mocno ciągnie i przytula się a od niektórych nie ciągnie, lecz wręcz ucieka. To dokładnie tak jak magnesy – jedną stroną się przyciągają, zaś drugą odpychają. Magnes po tym jak nas obszczekał, to zaczął obwąchiwać i merdać swoim krótkim ogonkiem. Gabrysia wiedziała o tym, że lubi on słodycze od firmy Dr Gerard – dlatego zostawiła specjalnie dla niego kilka smacznych specyfików:
- ciastka rurki waflowe Rolls Rolls
- Pryncypałki o nowym orzechowym smaku
- torcik zbożowy
- ciastka Choco cool
- draże
Wszystkiego jednak nie dostał, bo byłoby to za dużo dla tak małego zwierzaczka. Magnes za to jak już „przykleił” się do Gabrysi, to nie opuścił jej aż do końca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz