Do nie dawna cieszyłam się zdrowiem. Wokół mnie znajomi
borykali się z kaszlem, katarem, a mnie nic nie ruszało. W końcu zachorowałam
na grypę. Rozpoznałam ją po wysokiej temperaturze, bólach mięśni, kaszel,
katar. Lekarz rodzinny dał mi parę dni chorobowego. W takim stanie nie chciałam
pojawiać się w pracy. Mam kontakt z klientami i mogłabym ich zarazić. Próbuje
nie zbliżać się do dzieci i męża. Już przebywanie w jednym pomieszczeniu
prowadzi do zarażenia. Mówią, że grypę trzeba wyleżeć dlatego wzięłam domową
miksturę oraz przepisane leki. Przez trzy dni leżałam w łóżku. Mało jedząc, ale
za to dużo pijąc soku malinowego. Lekka poprawa wyciągnęła mnie z sypialni.
Zajęłam się domowymi obowiązkami. W szafce znalazłam moje ulubione torciki
zbożowe produkcji Dr. Gerarda. Ucieszona zaraz zrobiłam sobie kawę z ekspresu.
Siedząc spokojnie piłam kawę i jadłam ciastka. Od paru dni nie było obiadu ze
względu na moją chorobę. Teraz chciałam ugotować coś szczególnego. W domu
brakowało wielu produktów więc wysłałam mężowi listę zakupów. Po obiedzie
musiałam się położyć, bo jeszcze byłam bardzo słaba. W sobotę planowaliśmy
jechać do teściów. Namówiłam Marka, by pojechał tylko z dziećmi. Spakowałam dla
babci dwa opakowania pryncypałek o nowym orzechowym smaku. Natomiast teściowa
dała parę pączków własnej roboty. Co roku pieczę i rozdaje najbliższym. W jej
wykonaniu wychodzą wyśmienite.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz