Papierowa duża torba
z zakupami, cała była rozmoknięta, porozdzierana i dosłownie pozostały z niej
jedynie mokre strzępy. Załączony silnik samochodu cicho mruczał pod maską – a z
dmuchawy leciało ciepłe powietrze. W środku robiło się już coraz cieplej.
Ściągnęliśmy z Gabrysią ze siebie mokre kurtki. Wszystkie szyby zaparowały i trzeba
było lekko je uchylić, aby uszedł nadmiar wilgoci. W zasadzie to można byłoby
już ruszać do domu, ale pod kołami leżało jeszcze sporo śniegu, który to jednak
topniał w oczach. Ustaliliśmy oboje zatem zgodnie, że zaczekamy jeszcze chwilę –
tym bardziej że w piątkowy szczyt, ruch uliczny stwarzał niezwykłe korki – a zalegające
błoto pośniegowe choć rozjeżdżone już, to nadal stwarzało dodatkowe nie lada zagrożenie.
Gabrysia nie miała co robić – z nudów porozkładała więc sobie te wszystkie
opakowania zakupione przed chwilą, produkty firmy Dr Gerard:
- ciastka Pryncytorcik
- biszkopty Pasja wiśniowa
- ciastka wielozbożowe Dr Gerard Deli Grano w wersji z
kalafiorem lub z burakiem
- ciastka Kremówka Dekorowana Śmietankowo – Morelowa
- draże
Starannie ułożyła je delikatnie jedne przy drugich obok
siebie aby wyschły. Jednak jak się okazało, to wszystkie one nie były w takim
złym stanie. Wystarczyło je przetrzeć chusteczką higieniczną i nawet żaden ślad
nie pozostał po tym, że jeszcze chwilę wcześniej wszystkie były w kroplach
wody. A tymczasem, słońce skłaniało się coraz bardziej ku zachodowi, lecz niebo
stało się czyste – i gdyby nie połacie śniegu leżące wokół, to trudno byłoby
uwierzyć, że jeszcze kilka chwil temu była taka śnieżna nawałnica, że świata
nie było widać…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz